niedziela, 16 marca 2014

07. Really Don't Care

Nie bój się cieni. One świad­czą o tym, że gdzieś znaj­du­je się światło.


Może i będę się powtarzać. Moje życie nigdy nie było łatwe. Zawsze na mojej drodze pojawiały się trudności, które próbowały mnie zatrzymać, a nawet zrzucić na dno. 
Ale nie należy poddawać i bać się cieni oraz ciemności, bo to jest straszne uczucie. Nigdy nie dałam się zatrzymać, gdy sobie coś wymyśliłam. Trzymałam się przy swoim zdaniu i nigdy nie można pozwolić, aby ktoś nas zmienił w kukły bez mózgu i własnego zdania. Znam takie powiedzenie, że warto jest trzymać się przy swoim zdaniu, nawet jeśli ty to popierasz. Czy coś w tym stylu. I tego zamierzam się trzymać.

7 październik 
(piątek)

Zwykły poranek. Prozaiczna czynność. Nic niezwykłego.
Połowę nocy nie spałam i rozmyślałam nad moim braciszkiem. Cieszę się, że w końcu znalazł sobie ukochaną, ale on nigdy nie gustował w takich dziewczynach. Może i nie widziałam jej z bliska, ale wiedziałam, że nie była ani naturalna, ani prawdziwa, ani szczera. Takie dziewczyny tylko ranią takich chłopaków jak mój brat. Naiwnych chłopaczków, których można tylko wykorzystać na własną korzyść. 
Przeciągnęłam się i wstałam szybko do garderoby. Wybrałam czarną, skórzaną spódnicę, cieniste rajstopy i czarną koszulkę na ramiączkach. W łazience, po prysznicu, pomalowałam lekko rzęsy, usta maznęłam błyszczykiem, a włosy podkręciłam lokówką. Gotowa zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie, ale czekało mnie rozczarowanie. W kuchni nikogo nie było, tak jak w całym domu.
Na stole leżała karteczka. Rozpoznałam pismo mamy.

Musiałam wcześniej wyjść. Przepraszam za to i za wczorajszą kłótnię. Nie miałam nic złego na myśli. A wracając do tematu, będę wieczorem. Buziaki, mama. 

Jestem zbyt leniwa, aby zrobić sobie śniadanie.
- Paul! - krzyknęłam.
Nie, nie miałam zamiaru prosić go o to.
Gdy nikt mi nie odpowiadał, krzyknęłam ponownie.
- No zaraz! - odkrzyknął po dłuższej chwili.
A po kolejnych kilku minutach zszedł ciężko po schodach z zdenerwowaną miną.
- Ciesz się, że nie wylałam na ciebie wody - powiedziałam z sarkazmem.
Wzruszył ramionami.
- I tak nic nie zmieni mojego nastroju.
- A co spowodowało twój nastrój? Może wczorajsza dziewczyna?
Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Skąd o niej wiesz? - spytał.
- Jeśli chciałeś, abym o tym nie wiedziała, to nie trzeba było się całować w miejscach publicznych. Nieważne, to twoje życie - westchnęłam, a do rąk wcisnęłam mu kilkanaście dolarów - idź i kup sobie coś na śniadanie. Mi się nie chce go robić.
- Leń - skomentował z ironią, ale go zignorowałam.
Zarzuciłam na ramiona jeansową kurteczkę, a na jedno z nich (ramion) torbę z książkami.
- Będę później - rzuciłam i wyszłam z domu.

~*~

- Kim zamierzacie być w przyszłości? - spytałam ni z tego, ni z owego przy... koleża... przyjaciółki i koleżanki.
- A jak myślisz? - Olivia posłała mi pobłażliwe spojrzenie - lekarzem, of course!
Uśmiechnęłam się.
- A ty Christie?
- Striptizerką.
Wytrzeszczyłam na nią oczy.
- Żartujesz?
- Tak - uśmiechnęła się - gitarzystką jakiegoś fajnego, rockowego zespołu. Wokalistą będzie mój wytatuowany mąż i będziemy razem podbijać cały świat.
Wybuchnęłam śmiechem.
- Nie powiem, masz dziwaczne poczucie humoru.
Wzruszyła ramionami.
- Cała ja.
No cóż, faza na wyśmiewanie się z Liv nie do końca minęła. Nie byłam zbyt przekonująca, więc mi nie uwierzyli. Ale za to potem do akcji weszła Christie, której ciętego języka nie brakuje.
Wszyscy się za nami oglądali. Na początku myślałam, że to z powodu Christiny.
Gdy siedziałyśmy pod salą od chemii, podeszli do nas ci sami, co wczoraj. Cmokali i co chwilę wybuchali śmiechem. Chciałam wstać, ale blondynka mnie zatrzymała.
- Nie warto - pokręciła głową.
Mnie może i zatrzymała, ale nie zdołała utrzymać Christie.
Brunetka wstała na nogi (była ubrana w czarną koszulkę z logo Linkin Park, czarne, skórzane spodnie i wysokie czarne koturny. I kto to mówił, że ja jestem pesymistką?) i podeszła do tej całej grupki.
- Macie jakiś problem? - warknęła.
Wybuchnęli kolejnym śmiechem, ale dziewczyna stanęła i założyła ręce na biodra, patrząc na nich wyczekująco.
- W sumie nie wiem, co was bawi.
Podszedł do niej Jasper.
- Twoja blondwłosa koleżaneczka ma o sobie zbyt duże mniemanie i myślała, że ma szanse u Grega.
- Bo co? Myślisz, że jesteś od niej lepszy? Ciekawe w czym.
- Dziewczyny to słaba płeć - powiedział pewny swoich słów - i nie mają nawet szans być tak dobre, jak chłopcy.
Christina nadepnęła mu na nogę i spojrzała na niego z wyższością.
- Wczoraj Laura niezbyt wam napędziła stracha? Dalej chcecie się bawić w tą powaloną gierkę? To szach-mat, idioto. Wygrałam. I to niby kobiety są słabe.
- Taka jest prawda, kretynko - odezwał się inny.
Brunetka zmarszczyła czoło.
- Kretynko? A powiedz, jak tam ci się układa z twoją dziewczyną? Ona jest ciebie warta? Widziałeś ją kiedykolwiek bez makijażu i ubraną, jak normalna, poukładana nastolatka?
- Taka jak ty?
- Nigdy nie twierdziłam, że jestem poukładana, ale czasem wasze "warte was" dziewczynki powinny błyszczeć czymś innym niż gołym tyłkiem. Znacie takie coś, jak inteligencja?
- Słuchaj, nie wiem, za kogo ty się uważasz... - zaczął Jasper, ale Christ mu przerwała, policzkując go.
- Uważam się za normalna dziewczynę. I nie waż się niszczyć mojego dobrego imienia.
- Uważasz się za...
- Spadaj idioto.
Odeszła stamtąd i znów usiadła koło nas.
- I tak wpuściłam w nich jad - uśmiechnęła się z triumfem.

~*~

- Co powiesz na próbę naszego nowego zespołu? - zaproponowała Liv Christinie.
- W sumie to nie taki zły pomysł. A przekazałyście dla tego... jak on tam... o, Leo, nowinę, że będzie z nami grał?
Pokiwałam prędko głową.
- Powiedziałam mu wczoraj wieczorem - powiedziałam - szedł razem ze mną i Olivią najdłużej.
- Spoko.

~*~

Leo spojrzał bez przekonania na piwnicę w naszej szkole.
- Tutaj mamy ćwiczyć?
- Nie mamy na razie innego miejsca - zauważyłam - sala gimnastyczna odpada. Najwyżej że u kogoś w domu lub garażu, ale u mnie od razu odpada. Nie ma zbytniego miejsca na to wszystko.
Westchnął.
- No dobrze.
- Nie przejmuj się stary - Calum poklepał kolegę po plecach - zagracie jeden koncert na balu i będzie po wszystkim.
Rudzielec zaproponował, że nas poobserwuje i, jakby co, da ważne rady. Przecież to on jest krytykiem.
- Zasiadaj na krzesełku i wal w te swoje bębny - powiedziała brunetka.
Już czuję, że się nie polubili.
- Och, dajcie spokój - Liv próbowała załagodzić sytuacje - dla każdego to jest nowa sytuacja (sorki za powtórzenie xd - od aut), ale chociaż się nie kłócę.
Zignorowali to.
- Ale to nie są żadne głupie bębny. To jest poważny instrument.
- I jeszcze mi powiesz, że do muzyki klasycznej - prychnęła Redford.
- Nie - Leo zacisnął zęby - ale tak samo ważny instrument, jak dla ciebie twoja gitara. Laura, nie wiem, czy to wypali - chłopak zwrócił się do mnie.
- No właśnie - poparła go Christie - bo ktoś tu ma problemy z samokrytyką.
- Możesz do mnie nie nawiązywać?
- Bo co? Straszny "bad boy" mnie uderzy? Zabije? Zgwałci w krzakach? Powiedziałam samą prawdę. Nie umiesz przyjąć żadnej, ale to nawet najlżejszej krytyki.
- Dość! - warknęłam, ustawiając ich do pionu - nikt nie każe wam się kochać, ale moglibyście się chociaż zaakceptować.
- Ty też mogłabyś się zaakceptować z Rossem - zauważył Howard.
Posłałam mu wściekłe spojrzenie.
- To nie to samo - wycedziłam przez zaciśnięte zęby - my to robimy dla dobrej sprawy.
- Życie byłoby lepsze, gdybyście się zaprzyjaźnili. Znowu - dodał.
- Leo! - krzyknęłam zła - mógłbyś przestać? To nie ciebie, do cholery, zraniono! To nie ciebie zostawiono jak głupią idiotkę na lodzie, rozumiesz? Ty i Christie to nie to samo, co ja i Lynch. Proszę, nie chcę się kłócić. Kochamy wszyscy muzykę, więc nie ma powodu, aby się kłócić o głupoty.
- Aż tak ci na tym zależy? - spytał Calum.
- Tak - westchnęłam - choć raz chciałabym, aby matka mnie za coś doceniła a nie postrzegała całe życie jako tą złą. Przecież to nie ja nie zrobiłam kariery w Hollywood, tylko Vanessa. A poza tym, lubię, a nawet kocham was wszystkich po przyjacielsku i kocham muzykę. Chcę coś zrobić dla dobra sprawy i żeby spędzić z wami trochę czasu. Czy aż tak dużo wymagam?
Zapadła cisza.
- Proszę was - dodałam - zróbcie to dla mnie i zamiłowania do muzyki.
Pierwsza złamała się Christie.
- Zgoda. Zdołam przedołać i spróbuję nie krytykować jego poważnego instrumentu.
Leo się zaśmiał.
- A ja postaram się nie krytykować wszystkiego, co mnie w niej irytuje.
- Dzięki - warknęła z sarkazmem.
Czułam, że to będzie długi wieczór.

~*~

Trying hard to fight these tears
I'm crazy worried
Messing with my head this fear
I'm so sorry
You know you gotta get it out
I can't take it
That's what being friends about

I, I want to cry
I can't deny
Tonight I wanna up and hide
And get inside
It isn't right
I gotta live in my life
I know I, I know I
I know I gotta do it
I know I, I know I
I know I gotta do it

Gotta turn the world into your dance floor
Determinate, d-determinate
Push until you can't and then demand more
Determinate, d-determinate
You and me together, we can make it better
Gotta turn the world into your dance floor
Determinate, d-determinate

Hate to feel this way
And waste a day
I gotta get myself on stage
I shouldn't wait or be afraid
The chips will fall where they may
I know I, I know I
I know I gotta do it
I know I, I know I
I know I gotta do it

Gotta turn the world into your dance floor
Determinate, d-determinate
Push until you can't and then demand more
Determinate, d-determinate
You and me together, we can make it better
Gotta turn the world into your dance floor
Determinate, d-determinate

It's Wen and I'm heaven-sent
Use it like a veteran
Renegade, lemonade, use it in my medicine
Go ahead and try to name a band we ain't better than
Reason why the whole world's picking us instead of them
People need a breather 'cause they're feeling that adrenaline
Stop! Now hurry up and let us in. Knock!
'Cause we're coming to your house (and)
People keep on smiling like the lemons in their mouths
I'm the real deal, you know how I feel
While they're in it for the mill
I'm just in it for the thrill
Get down now I ain't playin' around
Put your feet up on the ground
And just make that sound like

Gotta turn the world into your dance floor
Determinate, d-determinate
Push until you can't and then demand more
Determinate, d-determinate
You and me together, we can make it better
Gotta turn the world into your dance floor
Determinate, d-determinate

Come on and, come on and
Come on and get it going
Come on and, come on and
Come on and get it going
On the dance floor
On the dance floor
D-D-Dance floor
D-Determinate


- W końcu - odetchnęłam z ulgą. 
Początek tej piosenki należał do mnie, a reszta do Christie.
- Muszę przyznać, że wykonaliście kawał dobrej roboty - powiedział zadowolony Calum.
Nagle ktoś stanął w drzwiach i zaczął klaskać.
- Brawo! - uśmiechnął się ironicznie Ross - świetna piosenka.
- Jak dużo słyszałeś?
- Wystarczająco - przyznał i uśmiechnął się do mnie szeroko - świetny wokal.
Nie zarumieniłam się, jak to miałam w zwyczaju. Przyzwyczaiłam się już, że Lynch próbuje 
mnie tym złamać i udowodnić, że się w nim kocham. Niedoczekanie! 
- To już nie jest twój problem.
- Ale tylko cię pochwaliłem.
- Obelgą? - zmarszczyłam czoło - co ty tu w ogóle robisz o tej godzinie? Kto cię wpuścił?
- Muszę ze zdziwieniem przyznać, że szkoła nadal była otwarta. A wy? Co tu robicie o 
siedemnastej?
- Już nic. Idziemy - zakomendorowałam, nakładając torbę na ramię i "przypadkowo" 
uderzając ją Lyncha - przepraszam - ręka ześlizgnęła mi się po jego ramieniu, a po ciele 
przeszły dreszcze, co mi się kompletnie nie spodobało - mam nadzieję, że ci niczego nie 
uszkodziłam. 
- Na razie, skarbie - pomachał mi na pożegnanie, ale pokazałam mu środkowy palec.
- Skarb to sobie znajdź gdzieś indziej. Zapytaj Samanthę, może ona będzie chętna.

**********************************

Jestem wredna, straszna i pesymistycznie nastawiona ostatnio do świata. 
Od razu mówię, że nie proponujcie mi blogów, na których nie ma Raury albo Auslly, bo tylko do tych się przyzwyczaiłam.

Mam zły humor, do tego klawiatura coś się psuje, ale mniejsza z tym. Blogger mnie kocha. Następny niedługo ♥ 


7 komentarzy:

  1. Wow! Świetny ten rozdział!! :D czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. też się przyzwyjaczyłam tylko do raury i auslly. Rozdział świetny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow!!!! KOCHANA ostro ale o to chodzi!!! Rozdzial super, a w dodatku skonczylas w takim momencie, ze musisz koniecznie dodac kolejny bo nie wytrzymam!!!! Skoro mowilas ze wchodzisz na blogi o Raurze i Auslly ZAPRASZAM DO MNIE: http://never-say-never-r5-and-laura.blogspot.com
    POOOZDERKI
    HAPPY ALLY♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudo, miód, malina i orzeszki. Zaczepiście. Dawaj mi nexta!

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski<3
    I LOVE twojego bloga

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział bardzo ci się udał. Czekałam na niego z niecierpliwością. Chce nexta, szybko.
    Christine

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział boski i zajebisty!!!! Nie przejmuj się ze mną ostatnio też nie jest dobrze co do nastawienia do świata, ale tobie radzę: spróbuj patrzeć na to co zawsze wywołyje u ciebie uśmiech. Nie patrz na zło, ale na dobre strony.
    Rozdział boski i kocham to jak piszesz, wiesz? Jak nie to ci to mogę pisać, aż nie uwierzysz.
    Kocham to jak piszesz, kocham tego bloga, kocham tą historię, zakochałam się w bohaterach, pokochałam te piękne dialogi, kocham te piękne myśli bohaterów. Chcę wiedzieć kiedy będą razem :D
    czekam na next z wielką niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń