sobota, 1 lutego 2014

02. Dear No One

2 październik

Człowieko­wi zaw­sze się wy­daje, że kiedyś było le­piej. To nieko­nie­cznie praw­da, bo nie umiemy do­cenić nasze­go dziś. ~Dorota Terakowska.  

To jest cała prawda o naszym życiu. Człowiek zawsze marudzi, jak to jest mu ciężko w teraźniejszości i wiecznie wraca do przeszłości. Jak to wszystko było łatwiej, kiedy było się dzieckiem. Gdy było się pod opieką ukochanych rodziców i nie było mowy o żadnych problemach, które spadały na nasze ramiona. Ale to tylko złudzenie. 
Ludzie nie potrafią docenić czegoś, dopóki tego nie stracą. Przekonałam się tego na własnej skórze. Doceniałam Ross'a, doceniałam. Nie doceniałam tego, co miał mi do zaoferowania; przyjaźni, pomocy. Nie doceniałam tego, dopóki tego nie straciłam. I teraz żałuję tego z całego serca. Bo też bym wolała pójść do niego, przeprosić i mu wybaczyć oraz żyć, tak jak kiedyś. Bez kłótni, bez walki, bez dogryzania sobie. Bym mogła go przytulić i mówić, jak bardzo jest dla mnie ważny i potrzebny  w moim życiu. Ale nie potrafię. Nie potrafię mu przebaczyć. A przynajmniej do czasu, kiedy wszystkiego nie wytłumaczy i nie przeprosi solennie za te wszystkie lata. Ale on tego nie zrobi. Nie pozwoli mu na to duma.
Kolejna niedziela, kolejny poranek, kolejne patrzenie się w okno i rozmyślanie o swoim marnym życiu. Gdybym tylko mogła cofnęłabym czas i odzyskała przyjaciela. Nie dopuściłabym do tego, żeby mnie zostawił. Lecz niestety wróżką nie jestem ani nie będę. 
I znów mój spokojny cykl dnia przerwał dzwonek telefonu. Muszę zmienić piosenkę Eltona Johna "Sacrifice" na coś weselszego. Nie wiem czemu, ale ta piosenka mnie dołuje. Warknęłam sfrustrowana tak sama do siebie, wściekła na dzwoniącego. Nie patrząc nawet na wyświetlacz, odebrałam szybko z zamiarem wykrzyczenia rozmówcy wszystkie wyzwiska, jakie mi trafią do głowy. Zrezygnowałam jednak w ostatniej chwili.
- Czego? - warknęłam. Nie patrzyłam nawet na to, że mogę kogoś urazić. 
- Pięknie się wita starego przyjaciela - po drugiej stronie usłyszałam rozbawiony głos Ross'a. Spięłam się. 
- Skąd masz mój numer? - nie chyliłam się ku uprzejmościom - natychmiast masz go usunąć. 
- To moja słodka tajemnica - zamruczał - i nie usunę go. Przyda mi się jeszcze nie raz. 
- To czego chcesz? Nie dość, że wkurzasz mnie w szkole, to teraz będziesz do mnie wydzwaniał?
- Chciałem tylko porozmawiać - powiedział niewinnie, a mnie aż nosiło od jego wkurzającego głosu. 
- Wydaje mi się, że nie mamy o czym - powiedziałam chłodno - mam nadzieję, że Delly się jednak namyśli i wyrzuci z tego balkonu. A teraz się rozłączę, a ty grzecznie już do mnie nie zadzwonisz. 
Prychnął.
- Chciałabyś. 
- Spieprzaj - warknęłam i gwałtownie wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Po chwili zadzwonił jeszcze raz, więc sfrustrowana pod wpływem impulsu rzuciłam starą nokią o ścianę. Ani draśnięcia! Tylko się wyłączyła. I dobrze.
Byłam tak rozleniwiona, że nawet po nią nie wstałam. 
Ten jełop zniszczył cały mój dobry nastrój. Zirytowana zerwałam się z łóżka, wzięłam z garderoby pierwsze lepsze jeansy i bluzkę i polazłam do łazienki. Wychodząc z pokoju słyszałam krzątanie się po kuchni. Pewnie matka pierwszy raz od wielu lat wzięła sobie jeden dzień wolnego. Westchnęłam przypomniawszy sobie wczorajszy wieczór i weszłam do łazienki. 
Moje stosunki z matką nigdy nie były dobre. Były albo przeciętne, albo złe. Bardzo rzadko ją widywałam. Czasami trafiałam na jej dywanik (co zawsze kończy się kolejną kłótnią w domu i wypominaniem mi, jaka to jestem zła), a czasami zamieniłyśmy kilka słów przy śniadaniu i tyle dobrego. Nigdy więcej. 
Czułam się strasznie samotna w tym wielkim domu. Paul też często gdzieś wybywał. 
Moje ponure przemyślania przerwały pierwsze gorące krople wody na moim ciele. Automatycznie się zrelaksowałam. Po kąpieli ubrałam się, moje wilgotne włosy związałam w wysokiego kucyka i pomalowałam tylko usta błyszczykiem. Zeszłam na dół, trochę obawiając się, że mama znów zrobi mi awanturę. Ale nic takiego się nie stało. A nawet to był taki odwrót o 180 stopni. 
- Cześć skarbie - uśmiechnęła się milutko - śniadanie jest już gotowe - postawiła talerz z naleśnikami na stole i odwróciła się do kuchenki, zapewne nakładając teraz porcję dla Paul'a. 
Spojrzałam na nią podejrzliwie. 
- Zawołać Paul'a? - spytałam grzecznie.
Pokiwała twierdząco głową. 
- Przydałoby się - rozłożyła szklanki i zaczęła nalewać sok pomarańczowy do każdej z nich. 
Wciąż się na nią oglądając, weszłam po schodach na górę. Otworzyłam drzwi od pokoju brata i pewnie podeszłam do rolet, podnosząc je do samego końca. Promienie słońca natychmiastowo go oślepiły. 
- Jeszcze pięć minut - wymruczał zaspany, nakrywając się kołdrą i przekręcając na drugi bok. Typowa zagrywka. Uśmiechnęłam się sama do siebie i podeszłam do łóżka, wyrywając mu kołdrę z rąk. Spadł na ziemię i od razu wstał pobudzony. 
- Na śniadanie, jełopie. Matce odbija.
- Hmm? - spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc.
- Mówię, że matce odbija. Zrobiła sobie chyba dzień wolnego i śniadanie. Do łóżka ci go nie przyniosę, więc rusz swoją szanowną dupę i zejdź na dół - powiedziałam twardo i wyszłam z pokoju. 
Usiadłam do stołu i w milczeniu czekałyśmy na Paul'a. Zszedł pięć minut potem, ubrany i uczesany. Czasami chciałabym mieć taką prędkość i tak mało problemów, jak mają chłopcy. 
- A więc dzieci - odezwała się matka, przełykając kolejny kęs - jakieś plany na dziś? 
- Ja mam - odezwał się brat - idę do kolegów pograć w piłkę. 
- Oby to była tylko piłka - mruknęłam, ale i tak to usłyszał.
- To będzie tylko piłka - powiedział dobitnie, patrząc na mnie. 
- A ty, Laura? Masz jakieś plany?
- A co, mamo? Znów gdzieś wybywasz? - mruknęłam. 
- Nie. Chciałabym spędzić z tobą trochę czasu. 
- I znów wypominać mi, jak bardzo skrzywdziłam Ross'a? O niee, za żadne skarby - warknęłam. 
Matka westchnęła.
- Nie miałam żadnego zamiaru poruszać ten temat - powiedziała smutno - po prostu chcę się do ciebie zbliżyć, by było tak, jak dawniej. 
Spojrzałam na nią spod byka.
- Dobrze - rzekłam po dłuższej chwili - możemy trochę spędzić razem czas. 
Uśmiechnęła się.
- Dziękuję - wstała i zaszurała krzesłem, wstawiając swój talerz do zmywarki i nakładając jakieś jedzenie dla Abby. 
- Najpierw - powiedziałam głośno - pójdziemy z Abby na spacer. Potem ty wybierasz, mamo. 
- Dobrze - zgodziła się.
Po dziesięciu minutach skończyłam swoje śniadanie. Znów siedziałam sama, bo matka coś robiła, a Paul już wyszedł. Weszłam do kuchni i już miałam zmyć swój talerz, gdy drzwi od domu się otworzyły i weszli... Lynchowie. Z Ross'em na czole. Zdenerwowana niechcący upuściłam talerz na podłogę, który się potłukł. Zaczęłam zbierać jego resztki, gdy się niechcący zacięłam. 
- Cholera - zaklęłam. Do pomieszczenia weszli wszyscy - od matki po matkę Lynchów, Stormie. 
- Co się stało? - spytała moja matka.
- Nic - wycedziłam przez zęby - po prostu usłyszałam coś nieproszonego. Nasz wspólny dzień jest nadal aktualny?
- Tak - skinęła głową.
- Świetnie - nie mogłam zgodzić się na lepszy głos - poczekam w ogrodzie.
Minęłam całą rodzinę, wzięłam smycz z szafki i wyszłam do wskazanego przeze mnie miejsca. 
- Abby! - krzyknęłam. Tym razem suczka pojawiła się szybciej niż wczoraj. Wyszłam z nią do ogrodu, trzaskając drzwiami. 

~*~ 

Lynchowie wyszli dziesięć minut później z kubkiem cukru. Po jakiego grzyba przychodzili tutaj z kilku przecznic dalej? Jeszcze wszyscy naraz? O nie. Nie tym razem. Nie dam się zbłaźnić. 
- Naprawdę mi przykro, że wasza przyjaźń z Rossem tak łatwo się rozwaliła - szłyśmy właśnie alejkami parku, zjadając lody z naszymi ulubionymi smakami - moje były waniliowe, a mamy truskawkowe. Miała nie zaczynać tego tematu.
Westchnęłam.
- Taa. Ja też naprawdę żałuję. 
- To było naprawdę tak nagle. Przyjaźniliście się ponad 10 lat! Co się stało?
- Pan Bóg stworzył kłamcę - mruknęłam - i kretyna uwielbiającego łamać innym serca.
I znów się zdenerwowałam. A ona to czuła, więc zamknęła temat. 
- Opowiedz mi coś o tej Christinie - powiedziałam spokojnie. 
Gadała przez ponad dziesięć minut. Dziewczyna jest podobno wegetarianką i to już jest jej trzecie liceum. Uwielbia tworzyć widowiska i rewolucje, gdy coś jej nie pasuje, więc dyrektorzy wywalali ją ze szkoły. Zainteresowało mnie to, że gra na gitarze - i akustycznej, i elektrycznej. Ciężko się z nią dogadać, ale mama podobno już jej "mnie poleciła". Poza tym wyznaczyła mnie do oprowadzenia jej po szkole, ponieważ nie chce, by Christie czuła się nieswojo. 
- Pamiętaj, to już jutro. Naprawdę się denerwuję. 
- Ale czym? - nie rozumiałam jej - dziewczyna nie będzie chyba aż taka zła.
Mama wzruszyła ramionami. 
- Tak po prostu. Stres dyrektorki.
- A znasz mamo stres nazwanym stresem rodzica? - spytałam zirytowana. 
- Znam - mruknęła - opiekowałam się wami przez całe życie. I dalej denerwuję się o Vanessę.
- Dzwoniła przedwczoraj - powiedziałam znudzona. 
I tak dalej, i tak dalej. Abby się wyszalała, więc są dwa plusy - jej radość oraz moja, bo właściciel psa, z którym się bawiła, jest w moim wieku. I podobno zacznie także od jutra chodzić do naszej szkoły. Miał na imię Joe.
Pożegnałam się z nim po pół godzinie, wymieniliśmy się numerami telefonów i poszłyśmy z mamą do domu. Uważała, że nie byłam taka wesoła od czterech lat! Tiaa, od czasu zdrady Lyncha. A ja zawsze wracam do tego tematu...
Potem poszłyśmy do kina, a potem zrobiłyśmy razem obiad. Zaczęłam dogadywać się z mamą i poczułam, że dzięki niej niektóre rzeczy mogą stać się łatwiejsze.
Prawda?

******************************************

Hi Hitla! Rozdział jest dziś :)
Wszystko dopiero będzie się rozkręcać. 
Dziękuję za pomysły Elci i Christine. Możesz pomyśleć, że jedna z moich głównych bohaterek jest nazwana na twoją cześć! Choć tego nie planowałam :D 
Rozdział może w poniedziałek :)

Do napisania ♥ 

+ Dziękuję za motywujące komentarze. ☺


6 komentarzy:

  1. Ale fajny rozdział. Bardzo mi sie podoba. Gdybys nie miala pomysłów na opowiadanie podałam ci kilka propozycji, które moze ci sie spodobaja. I sie bardzo ciesze ze nazwalas bohaterke o tym samym imieniu co ja.Gdy ja tak opisywałas to chyba troche jest do mnie podobna. Czekam na nexta. Christine

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz zajebiście i zawsze masz znakomite pomysły więc po co ci ta zakładka z pomysłami? Piszesz zarąbiście <3 czekam na na wiesz co
    Chamska reklama:
    http://elciatyc.blogspot.com/
    http://ross-i-laura-impossible.blogspot.com/
    http://ross-i-laura-impossible.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! Już nie mogę się doczekać jak akcja się rozkręci... :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny <3
    Nie mogę się doczekać next'a

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział.Pięknie opisujesz.Czekam na.next

    OdpowiedzUsuń
  6. czekam z niecierpliwością na nexta

    OdpowiedzUsuń