środa, 19 lutego 2014

04. Stay The Night

"Nieprzyjmowanie pomocy nie czyni z ciebie bohatera" ~ Straylight Run "Sympathy For The Martyr" 

4 październik

Kiedyś byłam zbyt dumna, żeby przyjąć od kogoś jakąkolwiek pomoc. Nawet nie wiecie, jaki wielki błąd wtedy ludzie popełniają! To jest naprawdę bardzo straszne i niezdrowe.
Ludzie powinni odłożyć swoją pychę i swoje ego na bok i w końcu się ogarnąć. Trzeba prosić o pomoc w koniecznych wypadkach, bo gdyby nie pomoc przyjaciół, spadlibyśmy na samo dno od razu.

Wiecie co robię codziennie rano, prawda? Nie muszę chyba tego opisywać, bo zabraknie mi czasu. Pokrótce : pobudka - 5 rano; siedzenie na parapecie do 6.30; prysznic, ubieranie się, mycie; śniadanie i niepotrzebna pogadanka; szkoła.
Dziś nic a nic się nie zmieniło. Normalka, prawda?
Gdy już myślałam, że może choć dziś będzie w miarę spokojnie, to bardzo się pomyliłam.
A zaczęło się od zwykłego śniadania.
Matka znów gdzieś wybywała, jak podejrzewam do pracy. Uparcie się do mnie nie odzywała, bo pomimo, że do rozpoczęcia wczorajszej wojny na żarcie przyznali się wszyscy, to ona podejrzewała głównie mnie. Byłam jej numerem jeden na listach najgorszych ludzi na świecie.
A przecież myślałam, że po weekendzie się do siebie zbliżyłyśmy. Myliłam się.
Zrobiła szybko płatki na śniadanie i podczas posiłku rozmawiała tylko z Paulem. W końcu po dwudziestu minutach miałam dość.
- To byłam ja, dobra?! - krzyknęłam, wstając - przypadkowo zaczęłam tą wojnę. Wiem, że ty nie wierzysz w przypadki, ale nie zrobiłam tego specjalnie. W porządku?
- Ale Laura...
- Zniszczyłam ci pewnie kolejne spotkanie kolejnych sponsorów, którzy i tak by zniszczyli naszą szkołę, przepraszam!
- Laura, spokojnie. To nie byli żadni sponsorzy, a ja nie jestem na ciebie zła - uspokoiła mnie i posadziła z powrotem na krześle.
Między moimi brwiami pojawiła się zmarszczka na znak, że czegoś nie rozumiem.
- Jeśli nie jesteś na mnie zła, to czemu się do mnie nie odzywasz?
- Musiałam sobie poukładać kilka rzeczy - spojrzała na mnie przepraszająco - okazało się, że... - przełknęła ślinę - wasz biologiczny ojciec jest w więzieniu.
- Że co?! - wrzasnęłam i upuściłam widelec na podłogę. Paul wytrzeszczył oczy w zdziwieniu.
- Uciekł od nas, gdy Paul miał dwa lata. Myślałam, że ułożył sobie życie po swojemu, więc się z nim nie kontaktowałam. Gdy miałaś dwanaście lat, pieniądze od niego dla was przestały przychodzić. Nie przejęłam się tym zbytnio - biedni nie jesteśmy i nie potrzebujemy ich. Ale wczoraj do szkoły przyszli prokuratorzy i ci ludzie z sądu. Zostawił nam same rachunki po sobie, które będziemy musieli zapłacić.
Zapadła chwila ciszy.
- Nie - wykrztusiłam - nie możesz po nim płacić.
- Ale Laura, zrozum. Jeśli tego nie zrobię, to będziemy mieli kłopoty. Cała nasza rodzina.
W tej chwili zadzwonił telefon domowy. Ruszyłam w jego stronę i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
- Halo?
- Laura. Cześć, słońce. Masz gdzieś koło siebie mamę? - w telefonie usłyszałam głos Vanessy.
- A co ci przeszkadza, że ja z tobą rozmawiam? - spytałam niegrzecznie.
- Ale to nie o to chodzi - zaczęła się tłumaczyć - po prostu muszę porozmawiać z matką. To ważne.
- Aha. Czyli ja jestem na tyle głupia, że nic nie zrozumiem. W porządku - oddaliłam słuchawkę od ucha - Mamo!
Przyszła po kilku sekundach. Podałam jej aparat i przeszłam na korytarz. Ubrałam jeansową kurtkę i zwykłe, granatowe trampki i włożyłam torbę na ramię.
- Wychodzę!
- Laura, poczekaj chwilę. Vanessa chce z tobą jeszcze chwilę porozmawiać - zatrzymała mnie matka.
- To niech przyjedzie - warknęłam - śpieszę się do szkoły.
Wyszłam trzaskając drzwiami. Puściłam się biegiem w stronę domu Olivii. Musiałam z nią pilnie porozmawiać. Podbiegłam do domu Lynchów, pociągnęłam Rydel za rękę i nic jej nie tłumacząc, pobiegłyśmy razem w stronę domu przyjaciółki.
- Co ty robisz, kretynko! - krzyknął Ross.
- Porywam Rydel. Sam się zawieź do szkoły! - odkrzyknęłam.
W końcu po kilkuset metrach dotarłyśmy na miejsce. Blondynka właśnie wychodziła z domu.
- Hej - przywitała nas z uśmiechem - cześć Rydel. A co wy takie zdyszane?
- No Laura, słucham. Co było aż tak pilne, że porwałaś mnie moim braciom? - spytała podejrzliwie Delly.
Uśmiechnęłam się uroczo.
- Może chciałam z wami spędzić trochę czasu?
Obie nie uwierzyły w moją wersję wydarzeń. Westchnęłam.
- Tak naprawdę, to potrzebuję waszej rady.
W stronę szkoły tłumaczyłam im całą powstałą sytuację.

~*~

Po pierwszej lekcji już miałam dobrą radę od przyjaciółek. Uspokojona lekko, poszłam poszukać Christie. Siedziała sama na ostatniej ławce na chemii, a potem póki się zwinęłam z książkami, to już była na korytarzu, wśród znudzonej po pierwszej lekcji młodzieży w moim wieku. Nie mogłam jej znaleźć. Kiedy dopchałam się do jej szafki, to jej już nie było. Wspaniale!
Znalazłam ją po drugiej lekcji. Wsadzała swoje książki.
- Hej - uśmiechnęłam się lekko.
Odwróciła się w moją stronę.
- Cześć - powiedziała ponuro - moi rodzice zapraszają ciebie i Olivię do nas na obiad.
Uniosłam wysoko brwi ze zdziwienia.
- Więc w czym problem? Aż tak nas nie lubisz?
Pokręciła głową.
- Nie. Jesteście spoko, można powiedzieć, że cię lubię.
Znów się uśmiechnęłam.
- Więc w czym problem?
- Oni mnie nienawidzą - powiedziała - zapraszają was ze względu na Toma. Nagadał dużo im o was i chcą poznać nasze nowe koleżanki. Super.
- A czemu niby mieliby cię nienawidzić?
- Bo nie jestem naukowcem jak Tom albo nasz młodszy brat Robert. Ja wolę muzykę, a oni tego nie rozumieją.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
- Rozumiem cię. Też mam takie wrażenie, że matka mnie nienawidzi. Może założysz własny zespół?
Zmarszczyła czoło.
- Taa, jasne.
- Czemu nie? Jak kochasz muzykę, to nie ma w tym nic złego. Matka coś mi wspominała, że fajnie by było, żeby jakiś zespół z naszej szkoły wystąpił na balu halloweenowym.
- Ale po co mam niby iść na ten bal? Żeby wystroić się jak choinka dla nikogo? Żaden chłopak nie będzie mnie chciał.
- Przesadzasz - prychnęłam - z resztą, możesz zrobić swoją robotę i pójść do domu. Wcisnęłabyś się w kieckę na kilkadziesiąt minut.
Westchnęła.
- Okej, to nie jest taki zły pomysł. Tylko że ja gram tylko na gitarze. Nie śpiewam, nie gram na perkusji. I chyba tego wszystkiego nie zrobię sama. Granie w zespole samemu jest bez sensu.
- A kto powiedział, że masz to robić sama? - spytałam - wiem, że Olivia też gra na gitarze, a Leo na perkusji. Calum akurat nie interesuje się muzyką aż tak bardzo, więc on odpada. I jeśli by ci to nie przeszkadzało, to mogę śpiewać i czasami grać na gitarze.
Zamilkłyśmy.
- Brzmi w porządku - osądziła w końcu.
- Serio? - pisnęłam i rzuciłam się jej na szyję.
Roześmiała się i delikatnie mnie objęła.
- Fajnie by było. W starej szkole nigdy nie było takich pomysłów. 
- To świetnie! Idę poinformować o tym Leo i Olivię.
Uśmiechnęła się lekko.
Pobiegłam korytarzami na ponowne poszukiwania ukochanej blondyny.
Po chwili jednak wróciłam na chwilę do Christ.
- I przyjdziemy z chęcią na obiad.
 Zniknęłam między grupą ludzi.

~*~

Moi przyjaciele z uśmiechem przyjęli nowość oraz przyznali, że z chęcią by zagrali koncert na balu. Pocałowałam z radości oboje w policzek.
Gdy wychodziłam na przerwę na lunch, przypadkowo walnęłam Lyncha drzwiami. Coś często zdarzają się przypadkowe wypadki na jego osobie.
- Może byś uważała?! - wrzasnął jak dziewczyna z bólu, na co wybuchnęłam śmiechem.
Tacy ludzie istnieją tylko po to, aby nas rozśmieszać swoją głupotą. No cóż, człowiek z budyniem zamiast mózgu nie potrafi raczej niczego innego.
- Sorry, blondi, ale to twoja wina. To ty włazisz mi pod drzwi.
- Znowu zrobiłaś to specjalnie - spurpurowiał na twarzy ze złości.
- Uspokój się, bo ci żyłka na czole pęknie.  I następnym razem nie koloruj twarzy na kolor buraka, bo to brzydko wygląda.
Niektórzy się roześmiali.
- Idiotka - mruknął zły.
- Ooo, jakie to słodkie - uśmiechnęłam się z przekąsem - nigdy nie mówiłam, że jest inaczej. Ale i tak mnie uwielbiasz.
- Taa, jasne - powiedział z sarkazmem - może jeszcze mam ci się kłaniać?
- Byłoby miło - uśmiechnęłam się słodko - ale nie chcę tego od gnoi, którzy próbują mnie zrzucić na dno. Spadaj.
Wyminęłam jego grupkę. Jeszcze próbował mnie złapać za rękę, ale go spoliczkowałam.
- Zostaw mnie - wycedziłam - Sam powinna ci wystarczyć.
- Ty na serio jesteś agresywna - powiedział cicho, ale to usłyszałam. Zatrzymałam się w pół kroku - powinnaś chodzić na terapię jak twój brat.
Wściekłość wezbrała we mnie niczym wulkan.
- Nigdy nie wspominaj w ten sposób o moim bracie! - krzyknęłam.
- Bo co mi zrobisz? Jesteś tylko słabą, nic nie wartą...
Nie dokończył, bo kopnęłam go w krocze.
- To było za Paula. Mnie możesz obrażać, ale nigdy nie obrażaj mojej rodziny. Rozumiesz?! Nie masz prawa nic wspominać o problemach mojego brata!
Odeszłam szybko z miejsca zdarzenia.
Christie zrównała się prędko ze mną.
- Co jest twojemu bratu?
Zacisnęłam zęby i pokręciłam przecząco głową.
- Proszę, nie dziś. Powiem ci kiedyś indziej.
Skinęła głową.
- To coś poważnego?
- Jak na piętnastoletniego chłopaka to owszem. Proszę, nie rozmawiajmy o tym. Porozmawiajmy o muzyce - zaproponowałam - kogo słuchasz?

~*~

Kopnięcie ze złości Rossa było dobrym krokiem. Nie dość, że nacierpiał się za obrażanie mnie i mojej rodziny, to zamknął się już do końca dnia. Czasami się dziwię, że jest taki sprawny pomimo złamanej ręki. Na lunchu zjadłam prędko swoją porcję i cicho nuciłam sobie pod nosem nową melodię. Może o tym nie wspominałam, ale lubię muzykę i mam fortepian w swoim pokoju. Piszę czasami piosenki, ale nie są zbyt genialne.
Jednak to, co teraz mi przyszło do głowy było o wiele lepsze od poprzednich tekstów.
- Olivia, masz może kawałek kartki i długopis?
Skinęła głową, przeżuwając kawałek kanapki. Sięgnęła do kieszeni bluzy i podała mi te rzeczy. Ona na serio potrafi dużo zmieścić w swoich kieszeniach. I zawsze ma długopis.
Napisałam kilka pierwszych linijek tekstu.

Trying hard to fight these tears
I'm crazy worried
Messing with my head this fear
I'm so sorry
You know you gotta get it out
I can't take it
That's what being friends about


- Co piszesz? - usłyszałam znajomy głos przy swojej głowie.
- Cześć Tom - uśmiechnęłam się - to moja prywatna sprawa.
- Pisze piosenkę - powiedział Calum.
- Ciekawa, jaka będzie - dodał Leo.
Posłałam im naburmuszone spojrzenie.
- Nie bądźcie wredni. Ta może być lepsza od poprzednich.
- Pokaż - wyciągnęła do mnie rękę Christie. Podałam jej papierek, a Tom usiadł po mojej lewej stronie.
- Dopiero zaczęta, ale mam niezły pomysł - powiedziałam.
Christie wczytała się.
- Podaj mi długopis. Możemy zmienić ją z ponurej ballady na dobrą, popową piosenkę - powiedziała brunetka. Podałam jej.
Napisała kilka następnych linijek.
Przeczytałam jej dopiski.

I, I want to cry
I can't deny
Tonight I wanna up and hide
And get inside
It isn't right
I gotta live in my life
I know I, I know I
I know I gotta do it
I know I, I know I
I know I gotta do it


- Jak przyjdziecie do mnie z Olivią na obiad, to pokażę ci moją propozycję co do melodii. Mam w pokoju keyboard - powiedziała pewnie.
Skinęłam głową.
- Na obiad do ciebie? - spytała zdziwiona Liv.
- Upss, sorki Liv. Zapomniało mi się - uśmiechnęłam się - idziemy jutro do Toma i Christie na obiad.
Pokręciła niedowierzająco głową i przewróciła oczami.
- I tak już chyba nie mam wyboru.
- Zdążysz przeczytać lekturę, którą będziemy omawiać za rok? - spytałam z lekką ironią, na co wyszczerzyła zęby w uśmiechu. 
- Powinnam się wyrobić - powiedziała rozbawiona - jestem w połowie.
- Jesteś niesamowita - rzekł Leo.
- Wiem - rzekła nieskromnie, zrzucając włosy z ramienia - cała ja.
- I jaka skromna - powiedział Tom.
- To też wiem - mrugnęła do niego - skromność zawsze na pierwszym miejscu.
Rozbawiła nas.
Mam wspaniałych przyjaciół.

*********************************

Hihihihihihihihihih :D Zdążyłam jeszcze tu coś napisać przed powrotem taty. Wspaniale ♥
Teraz tylko czekamy na piękną piąteczkę! ^^
Do piątego rozdziału dodam świetną pioseneczkę ☺

Do następnego ♥


10 komentarzy:

  1. Rozdział super zajebisty!!!!!! Masz talent. Chciałabym się dowiedzieć całej prawdy o Laury bracie. Ile jeszcze będą w nienawiści? (ross i laura). czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuję nawet długo ich nienawiść, ale znając mnie to bd inaczej xd
      A prawda o bracie Laury wyjdzie kiedyś tam :D

      Usuń
  2. Rozdział świetny *.*
    Czekam z niecierpliwością na następny. :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział.Nie wiem kiedy pojawi się Raura,ale na nią nie liczę.Poczekam.Nie łącz ich jeszcze i dawaj nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie ci wyszedł. Podoba mi sie to, ze zakladaja kapele. Czekam na nexta. Christine

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam również do mnie
      milosczwyciezywszystkoraura.blogspot.com

      Usuń
  5. Jestem ciekawa jak minie im obiad z rodzicami Christie i Toma.
    Czekam na next, super rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam do mnie -http://raura-i-love.blogspot.com/ . Historia Laury Marano, córki prezydenta i wulgarnego motocyklisty Rossa Lyncha

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawie:)
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  8. Super blog :))
    Zapraszam do mnie: szczescie-marano-lynch-r5.blogspot.com :*

    OdpowiedzUsuń