piątek, 30 maja 2014

14. When I Look At You

Zrób coś wspaniałego. Może ludzie pójdą w twoje ślady ~Albert Schweitzer 

Dobre uczynki są zaraźliwe, ale z jakiegoś powodu ludzie czasem potrzebują dostać na nie pozwolenie. Może boją się wyjść ze swojej strefy bezpieczeństwa i zrobić coś, przez co mogliby się poczuć niekomfortowo. Ważne jest, żeby stanowić dobry przykład dla swojego otoczenia, ponieważ ludzie będą cię naśladować. 

~*~

*Ten sam dzień*

Przestraszona odwróciłam się w stronę Rocky'ego, który wypowiedział te słowa.
- Co się stało? - spytała zaniepokojona Rydel.
- Żelki mi wypadły do wody - zachlipał chłopak.
Uderzyłam się w czoło z całej siły. Z jakiego powodu Bóg ukarał mnie takimi kretynami? Jestem aż tak zła? 
- To może po nie skocz - zaproponował bratu Ross.
- Czekaj, to nie taki zły pomysł - wyszeptał Rocky, nadal pod wielką rozpaczą i presją.
- Nie podsuwaj mu pomysłów - ostrzegła do blondynka. 
- Już po was lecę, żelusie!
- Nie! - krzyknęłam i szarpnęłam bruneta za koszulkę - cię już chyba do reszty... z resztą, co ja będę tępić język. Nie wolno mówić przy dzieciach wulgaryzmów.
- Jakich dzieciach...? - spytał Ellington, oglądając się dookoła. Nagle zajażył - Aaa, już wiem.
Ponownie walnęłam się w czoło. 
- Z kim ja żyję? - zadałam retoryczne pytanie, ale całe rodzeństwo postanowiło odpowiedzieć.
- Z nami! - krzyknęli wszyscy i zamknęli mnie w grupowym uścisku.
Ja tam byłam wszechświatem. Pomocy! 

~*~

*Kilka godzin później*

Po powrocie w końcu odzyskałam swój telefon. Uruchamiając go natychmiastowo wyświetliła mi się lista połączeń i wiadomości NIEODEBRANYCH. 
34 połączenia
56 wiadomości
Kto mnie tak kocha? 
Dwadzieścia połączeń od Christie i Toma, 12 od Olivii oraz 2 od Luke'a. No cóż, nie martwił się zbytnio. A z wiadomości? Całą skrzynkę zawaliła mi Olivia. 

Jak tam?

Co się dzieje? 

Co to, jakiś spam? 
- Co robisz? - usłyszałam głos Ross'a.
- Nie twój interes, wydawałoby się - powiedziałam dość poetycko i schowałam telefon do torebki.
Nie pozwoliłabym, aby ten sknera przeczytał moje wiadomości. 
- A co, masz chłopaka i pisze liściki miłosne, przeznaczone tylko dla ciebie, że to tak ukrywasz?
- Nie powaliłeś mnie zbytnim sarkazmem. Ucz się od mistrzyni - wskazałam na siebie palcem i wstałam z kłody, na której wcześniej siedziałam - jak tam Rocky? Poradził sobie ze stratą?
Blondyn zachichotał.
- Niezbyt dobrze sobie radzi. Gdy tylko wysiedliśmy, wbiegł w ubraniach do wody i zaczął nurkować. Znalazł coś i pochował w pudełku, aby zaraz zorganizować pogrzeb. Cały czas jest smutny. 
- Co to będzie, jeśli dziewczyna go rzuci?
Ross znowu wybuchnął śmiechem.
- Znajdzie pocieszenie u żelków! 

~*~

17 październik
poniedziałek 

W nocy ciężko było się ogarnąć po tej całej wycieczce. Gdy tylko wróciliśmy do domu, natychmiastowo poleciałam do Holtów po Abby, za którą szczerze się stęskniłam. 
Powróciwszy i wytargawszy suczkę za wszystkie czasy, która z potulnością oddawała się pieszczotom, weszłam do wanny, kąpiąc się. Gorąca woda i wygoda to nowość przez cały weekend. Może i nie mam racji, ale uważam, że kąpać się jest najlepiej w wannie. 
Przebrałam się w piżamę i spakowałam do szkoły na następny dzień. Gdy tylko przyłożyłam głowę do mięciutkiej poduszki, zasnęłam kamiennym snem. 
Mimo szybkiego zaśnięcia, które ostatnio były dla mnie nowością, spałam tylko cztery godziny. Natrętny budzik zbudził mnie równo o szóstej, abym zdążyła na czas do szkoły. 
Ubrałam się w szarą bokserkę, krótkie, jeansowe spodenki i brązowe sandały. Włosy zakręciłam lekko lokówką, usta przejechałam malinowym błyszczykiem, który wprost uwielbiam i zeszłam na dół. 
- No to jak, mamo? Udał się cel weekendowej wyprawy? - spytałam, przeżuwając kawałek jajecznicy w ustach. Popiłam posiłek herbatą cytrynową. 
- Pewnie, że tak - posłała mi lekki uśmiech - spędziliśmy w wspólnym gronie miło czas.
- Zależy, co dla kogo miłe - mruknęła Vanessa.
- Co? - mama nie usłyszała.
- Nic, tylko... Riker uwielbia, gdy się wkurzam. Specjalnie mnie irytował. Niepotrzebnie się mu spowiadałam, czego nie lubię.
- Spoko, mam to samo z Ross'em - klepnęłam siostrę po ramieniu - znam twój ból. Poznajesz chłopaka i uważasz, że możesz z nim porozmawiać, ale on i tak okazuje się rozpieszczonym, niedorośniętym umysłowo bachorem. 
- No właśnie - otworzyła szeroko oczy - to jest wredne. Uważałam, że mogę mu zaufać. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi i chciałam znów z nim pobyć, póki tu jestem. 
Póki tu jestem? To są jakieś żarty?
- Póki tu jesteś? - spytałam z pretensją w głosie - masz zamiar znowu wyjechać?
- Laura... - Van nie wiedziała, co powiedzieć - ja naprawdę... nie chcę cię zranić. Dostałam propozycję w zagrania filmie w Londynie.
W moich oczach pojawiły się łzy.
- Obiecałaś - powiedziałam zrozpaczona.
Po co jej w ogóle uwierzyłam? 
- To tylko na rok.
- Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś? 
Brunetka milczała. Paul patrzył nie dowierzając. 
- Mam rezygnować z marzeń dla rodziny?
- Ja bym potrafiła to zrobić, gdybyś o to poprosiła - mruknęłam i wstałam od stołu. 
Trzasnęłam krzesłem i pod wielkim gniewem wbiegłam po schodach do pokoju, szarpnęłam torbę, nakładając ją na ramię i wyszłam, trzaskając drzwiami.

~*~

- Ale mi obiecała! Mogła mi nic nie obiecywać, wtedy bym się do niej z powrotem nie przywiązywała i nie cierpiała po jej wyjeździe - płakałam w ramię Olivii, gdy szłyśmy w stronę szkoły. 
Przyjaciółka nie wiedziała, co powiedzieć. Zamiast bezsensownych słów głaskała mnie pocieszająco po plecach. 
- Nie będę się bawić w psychologa i mówić, że wiem co czujesz, bo nie wiem - powiedziała, ostrożnie dobierając słowa - chciałabym ci jakoś pomóc, ale...
I tu skończyła swoją wypowiedź. 
- Wiem i dziękuję ci za wszystko - powiedziałam smutno.
- Chusteczkę? - spytała blondynka, wyciągając kawałek papieru z torebki.
Pokiwałam głową i wytarłam najpierw oczy z łez, a potem wysmarkałam nosa. Chusteczkę wyrzuciłam do pobliskiego kosza i szłam dalej. 
Żadna z nas nic nie mówiła, cieszyłyśmy się po prostu swoją obecnością. 
- Laura? - usłyszałam znajomy głos - czy coś się stało?
To był Luke. Zadał niewłaściwe pytanie, ale chociaż się mną przejmował, nie jak mój były przyjaciel, który tylko patrzył na nas z boku.
Było widać, że Ross podrywa kolejną dziewczynę.
Po weekendzie wszystko wróciło do normy - szczególnie kłótnie i reputacja nienawidzącej się pary. 
Lynch stał, a pomiędzy jego rękoma stała oparta o plecy blondynka, którą pierwszy raz na oczy widziałam. Od razu przypomniała mi się scena z zeszłej soboty, kiedy próbował mnie potraktować w ten sam sposób. 
Serce mi się krajało z przykrości, ale to już nie mój przyjaciel.
To jego życie, nie moje.
Ale zaciekawiło mnie zachowanie dziewczyny. Nie wyglądała na zainteresowaną Lynchem. Po prostu nie miała jak wyjść, a ten gadał do niej głupoty. 
Po chwili odepchnęła go od siebie.
- Zostaw mnie! - krzyknęła na pól dziedzińca i weszła do szkoły. 
No cóż, głos ma niesamowicie głośny.
- Żyjesz? - Luke pomachał mi przed oczami ręką.
Zauważyłam, że Olivia zniknęła. 
- Tak, tak. Po prostu się zamyśliłam.
- Chyba domyślam się, o kim tak myślałaś - powiedział dość chłodno - ale nie podoba mi się ten typek.
- Nie dziwię się, chyba nie myślisz, że mógłbyś się z nim przespać? 
Odstresowałam sytuację. Albo nas. Co za różnica? 
Chłopak wybuchnął śmiechem.
- Nie jestem gejem, jasne? - pomachał mi palcem przed nosem.
- Pamiętaj, że tylko winni się tłumaczą.
Odwróciłam się.
- Laura...
Zaczęłam odchodzić i powstrzymywałam się, aby się nie roześmiać.
Chłopak dotrzymał mi kroku, podbiegając.
- Laura...
Zacisnęłam usta w wąską linijkę. No nie, zaraz nie wytrzymam.
- Musisz mi uwierzyć. Nie. Jestem. Gejem - dał nacisk na wszystkie słowa w tym zdaniu.
- No dobra, wierzę ci - podniosłam ręce w geście poddania - tylko mógłbyś nie rozpowiadać temu każdemu, kogo spotkasz? 
- Wiesz, że nie utrzymasz pozy królowej lodu, prawda? Nie potrzebna ta ironia. 
Zatrzymałam się przy swojej szafce i spojrzałam na niego zaciekawiona. 
- Nie próbuję utrzymać tej pozycji.
- Jasne, kogo próbujesz oszukać? Odpychasz od siebie prawie wszystkich. To, że pierwszego dnia porozmawiałaś ze mną normalnie nie oznacza, że już będę twoim przyjacielem i ja dobrze o tym wiem. 
Wpisałam kod do szafki i zaczęłam wyjmować książki do hiszpańskiego. 
- Naprawdę tak uważasz? Jakoś nikt wcześniej się na to nie żalił.
- Bo każdy się ciebie boi, czego kompletnie nie rozumiem. Nie nosisz glanów, nie słuchasz metalu, nie ubierasz się jak jakiś dres czy coś...
Prychnęłam, przerywając mu. 
- Po pierwsze, nie masz pojęcia, jakiej muzyki słucham. Po drugie, nie masz pojęcia, jakie buty noszę na co dzień. Po trzecie, nie masz pojęcia, jak ubieram się po szkole. Więc uważaj na słowa, Benward. 
- I znowu to robisz... Odpychasz mnie. 
- Bo zaczynasz mnie irytować - warknęłam - nie znasz mnie, a oceniasz. Jesteś jak inni. A myślałam, że choć raz spotkam kogoś zupełnie innego. Słuchaj, nie chcę robić sobie kolejnego wroga, więc po prostu dajmy sobie spokój. I to skończmy, czego nawet nie zdążyliśmy zacząć.
Znów od niego uciekałam. Odchodziłam i zostawiałam szansę na przyjaciela, a nawet kogoś ważniejszego w przyszłości. 
- Skończyć? - jednak nie chciał dać mi spokoju - co ty chcesz kończyć? 
- Słuchaj. Nie wiem, za kogo się uważasz. Może za jakiegoś przystojnego idiotę, który wyrwie każdą laskę na swój uśmiech czy muskulaturę. Ale nic nie wiesz o moim życiu, o mnie ani o moich przyjaciołach. Jakim prawem masz zamiar nas oceniać? 
- Wiem, że nie jesteś zła na mnie.
- Jestem - warknęłam.
- Tylko w części, przyznaj się. 
Przymknęłam oczy sfrustrowana. 
- Nie twój interes.
- Twój drugi talent to aspołeczność. Prawie nikogo nie dopuszczasz pod swoją skorupę. Czemu to robisz?
- Siostra mi wyjeżdża, jasne? Znowu mnie rani! Mój ojciec siedzi w więzieniu, a matka ma mnie gdzieś! Mój brat miał poważne problemy i dopiero niedawno udało mu się wyjść z gówna! Nie rozumiesz tego, Luke? Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.
Zostawiłam osłupiałego chłopaka na środku korytarza.

~*~

Cały dzień rozmyślałam o kłótni z Lukiem, Rossie oraz tajemniczej blondynce. Nie chodziła do naszej klasy, a matka nie miała zamiaru powiedzieć mi, że ktoś ZNOWU dochodzi do naszej szkoły. 
Nie mogłam się na niczym skupić.
- Laura, spokojnie - uspokajała mnie Christie - damy radę. Leo, rytm na trzy. Patrz...
Brunetka po raz kolejny pokazała nam, jak doskonale gra na gitarze. 
- Lau, spróbuj się skupić - mruknęła Olivia i cmoknęła mnie w policzek. 
Westchnęłam.
- To nie łatwe, ale spróbuję. 
- To nowa piosenka, więc prosto nie jest, ale damy radę. 
Stanęłam obok mikrofonu i trzymałam przed sobą kartkę z tekstem, którego jeszcze nie opanowałam. 

You change your mind
Like a girl changes clothes
Yeah you P.M.S.
Like a bitch
I would know
And you over-think

- Nie mam zamiaru tego śpiewać - mruknęłam i rzuciłam tekst na podłogę - po co w ogóle te wulgaryzmy? To ma być muzyka, a nie kolejny kicz dla podjaranych nastolatek. Nie jestem dziwką i nie mam zamiaru tego propangować w piosence. 
- No dobra - poddała się Christina, bo już po raz kolejny olałam tą samą piosenkę - to może jakiś cover? Nie wiem. Paramore, Linkin Park? 
- Może "Monster" Eminema i Rihanny? - zaproponowała Liv. 
- Ta, wszystko ładnie, ale nie mam partnera do rapowania - powiedziałam zmęczona.
- Może mógłbym pomóc? - spytał Benward, wchodząc do pomieszczenia.
- A co ty tu robisz? To prywatna próba - warknął Leo. 
- I tak nie wiem, w czym chcesz pomóc. Niedawno oznajmiłeś, że wolisz aktorstwo.
- Muzykę też lubię i mógłbym pomóc. 
- Proszę bardzo. Zapewne piosenkę znasz, więc dawaj, mistrzu - powiedziałam z jadem. 

I wanted the fame, but not the cover of Newsweek
Oh well, guess beggars can't be choosey
Wanted to receive attention for my music
Wanted to be left alone in public excuse me
For wantin" my cake, and eat it too, and wantin" it both ways
Fame made me a balloon cause my ego inflated
When I blew; see, it was confusing
Cause all I wanted to do's be the Bruce Lee of loose leaf
Abused ink, used it as a tool when I blew steam
(Ooh!) Hit the lottery, oh wee

- Może być - mruknęłam.
A na koniec tego dnia wprowadziliśmy zmiany do piosenki mojego autorstwa - Determinate. 
Szukuje się wspaniały występ! 

************

Witam wszystkim! 
Wena jakaś jest i rozdział jest ;)
Czekam na komentarze!
Pozdrawiam, xx 


6 komentarzy:

  1. Super! Czekam na szybkiego nexta i pogodzenie się Raury<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny! Czekam na next z niecierpliwością ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Obstawiam, że ta blondynka to Dove skoro jest już Luke :)

    OdpowiedzUsuń
  4. UBÓSTWIAM I KOCHAM!!!!!!
    Zajebisty rozdział.
    Zgadzam się z Sweetie Rosser..to Dove!
    Jejku...zespół się rozkręca...ale Ross. Zamordować go trza!
    Dawaj next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudownie napisałaś!!!
    Czekam z niecierpliwością na nexta!
    Weny życzę =D

    OdpowiedzUsuń