piątek, 9 maja 2014

12. My Road

"Gdy obrzucasz innych błotem, tracisz grunt" ~Przysłowie Teksańskie

Całe życie to jedno wielkie pasmo dokonywania wyborów. Zawsze mamy wybór co do tego, jak zareagować na obrażających nas ludzi. Najbardziej w świecie kusi, żeby odpłacić im tym samym, czym nas poczęstowali. Zadaj sobie pytanie, co przez to w rzeczywistości osiągniesz. Co ja osiągnęłam nienawiścią do innych? Nic. Tylko nienawiść do mnie.

~*~

15 październik
(sobota)

Po wczorajszej zabawie dość późno postanowiliśmy iść spać. Po wytarciu się i przebraniu w ciepłe ubrania zakopałam się w moim śpiworze, nakryłam dodatkowo kocem i przez pół nocy rozmawiałam z Rydel. Ross miał tak nas dość, że nałożył sobie słuchawki na uszy, co skwitowałyśmy cichym chichotem.
Ale tak naprawdę pomimo tego wszystkiego, nadal nie jesteśmy przyjaciółmi. Jeden weekend nie zmieni kilku lat nienawiści. Ale te kilka lat nienawiści zniszczyły kilkanaście przyjaźni. A Lynch i tak postanowił się ze mną głupkowato kłócić i drażnić, więc ostatecznie nasze relacje nie zmieniły biegu.
Rano wstałam najwcześniej ze wszystkich. Po dwunastej w nocy zaczęło ostro miotać namiotem, a do tego sen zakłócały krople deszczu i nie mogłam zbytnio spać. Wstałam o szóstej i przygotowawszy wszystkie ubrania i rzeczy do porannej toalety, wyplątałam się z śpiworu i wyszłam z namiotu. Od razu uderzyło mnie rześkie i zimne świeże powietrze, które mnie natychmiastowo ożywiło. Przeciągnęłam się i ruszyłam w stronę toalet. Mądra ja zapomniałam nałożyć butów i boso szłam po mokrej, leśnej ziemi. Wszystkie były pozajmowane. Westchnęłam cicho i skierowałam się w stronę jeziora. Byłam pewna, że taka kąpiel mnie orzeźwi na cały dzień.
Zdjęłam bluzkę i spodenki i w samej bieliźnie weszłam do jeziora. Drgnęłam, gdy dotknęłam lodowatej wody, która po chwili pochłonęła mnie do pasa. Przyzwyczajając się do temperatury, związałam włosy w wysokiego koka i doszłam aż do łokci.
- Pozwolisz, że się dołączę? - usłyszałam znajomy głos niedaleko swojego ucha.
Podskoczyłam w miejscu, zdziwiona.
- Nie mogę ci przecież tego zabronić - odparłam niby obojętnie i ruszałam nogami pod wodą, by się jeszcze bardziej ocieplić - poza tym, po co się pytasz, gdy jesteś już zamoczony do pasa? - odwróciłam się w stronę chłopaka.
Blondyn wzruszył ramionami.
- Kwestia uprzejmości.
- A co, gdybym ci powiedziała, żebyś wyszedł, zrobiłbyś to?
Na jego twarzy wykwitł złośliwy uśmieszek.
- Raczej nie.
- No właśnie - objęłam się ramionami i zagłębiałam bardziej w wodę.
- Nie utopisz się? Jesteś taka mała.
- Nie podskakuj tak, bo walniesz głową w niebo - powiedziałam z sarkazmem - duży - dodałam z nutką złośliwości w głosie.
- Oj Laura, Laura. Ty się nigdy nie zmienisz, co?
Pokręciłam przecząco głową z takim zapamiętaniem, że z koka powypadało mi kilka pasm włosów.
Ross zachichotał.
- Przezabawne, blondie - pochlapałam go lekko - jak chcesz, to chlap się w samotności - rzekłam, gdy zauważyłam, że niektóre budynki są już wolne - samotność nie jest czymś złym, tylko czasami boli.
Szłam w stronę brzegu, kiedy zatrzymał mnie jeszcze jego aksamitny głos.
- Cieszę się, że jesteś tutaj z nami.
Niestety, nie mogłam mu odpowiedzieć tego samego. Zamiast tego przyspieszyłam kroku, zebrałam swoje rzeczy i zostawiłam Lynch'a samego.

~*~

- A więc dzieci, wybierzemy się może na mały spacer? - zaproponowała Stormie.
Zaświeciły mi się oczy. Uwielbiam spacery po lesie i o wczesnej godzinie. W L.A niestety brakuje takich miejsc, gdzie mogłabym to robić.
Wszyscy chętnie przystali na propozycję blondynki. Wzięłam tylko z namiotu zegarek na rękę i sweter, bo tutaj jest często zimno. Ruszyliśmy. Zauważyłam jednak, że Rydel idzie jak najdalej od Rikera i tego drugiego, Ellingtona. Chłopak nie jest zły, ale jest tak samo głupi jak Rocky. Weź tylko powiedz słowo 'żelki', a oni jak psy do kości przybiegną i będą się łasić.
- Coś się stało? - spytałam przyjaciółki szeptem, podchodząc do niej bliżej.
- Nie - odparła krótko, ale na jej twarzy można było zauważyć złe uczucia.
- Patrz, bo ci uwierzę, Delly. Co zrobili?
- Po prostu obaj są idiotami - czułam, że Rydel próbowała mnie jak najszybciej zbyć - nic poważnego, ale powkurzać się można.
Nie chciałam jej męczyć rozmową, więc po prostu szłyśmy w ciszy. Nie odeszłam od niej ani na krok, a blondynka w końcu objęła mnie ramieniem i uraczyła słodkim uśmiechem.
- Cieszę się, że nadal jesteśmy przyjaciółkami, wiesz? - spytała cicho.
Odwzajemniłam jej gest.
- Ja również. Żałuję tylko, że tak rzadko się widujemy.
- Moi bracia wszystko niszczą, rozumiem - pokiwała głową z miną znawcy, na co prychnęłam śmiechem - nie dziwię ci się. To są zwierzęta, nie ludzie. A tak w ogóle, spóźniony prezent urodzinowy - wepchnęła mi w rękę dużych rozmiarów aparat fotograficzny.
Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia.
- Przecież dostałam już od was prezent na zeszłoroczne urodziny - z rozwagą oglądałam urządzenie i delikatnie je obracałam, bojąc się, że je zniszczę.
- To taki dodatek. A jak nie chcesz - dodała prędko widząc, że chcę jej oddać z powrotem - może to być prezent na tegoroczne urodziny.
- Musiałaś na nie wydać kupę kasy - jęknęłam z podziwem.
Nigdy nie mogłam uwierzyć jaki cud dostałam, posiadając tak wspaniałych przyjaciół.
Wzruszyła ramionami.
- Wiem, że to nic nie zmieni, ale Ross dał znaczącą sumę. Prawie połowę całej ceny.
- Ross? - powtórzyłam prawie bezgłośnie i spojrzałam podejrzliwie na chłopaka, który, idąc z przodu, od czasu do czasu się odwracał.
Albo mi się wydawało, albo się jego policzek uniósł się lekko w znaczącym uśmiechu.
Rydel znów się szeroko uśmiechnęła.
- Powiedział, że jest ci to winien. Wszyscy dobrze wiemy, że oprócz muzyki kochasz też fotografię.
- Dziękuję - szczerze? Zdziwiłam się, ale i ucieszyłam.
Marzyłam o takim aparacie od kilku lat, ale on był strasznie drogi. Nie chciałam naciągać na niego mamy, a moje kieszonkowe i pieniądze po letniej pracy w sklepie z pamiątkami nie starczyły.
Przytuliłam przyjaciółkę z całych sił.
- To prezent od całej rodziny - powiedział Rocky, który, zrównawszy krok z naszym, położył rękę na moim ramieniu.
Jego też przytuliłam. I jak tu ich nie kochać?
- Pozwolicie? - spytałam grzecznie, pokazując w stronę drzew.
Chciałam wypróbować sprzęt.
- Jasne - odpowiedzieli zgodnie i przyspieszyli kroku, dając mi chwilę samotności.
Ustawiłam odpowiednią ostrość, wybrałam odpowiednie światło i pstryknęłam kilka fotek : to drzewom przypominające moje znienawidzone nauczycielki, to pięknym, kolorowym kwiatom, biedronkom i innym zwierzętom, które zdążyłam uchwycić w obiektywie. Zanim się zorientowałam, koło mojego boku stanął Ross, a reszta zniknęła. Co jest?!
- Podoba się? - spytał chłopak.
- Gdzie jest reszta? - zadałam mu pytanie - co? Aha, Rydel...
Wszystko zrozumiałam. Kiedy odchodziła, wymieniła znaczące spojrzenia z Rocky'm i uśmiechnęła się pod nosem. Zaplanowali to sobie wszystko.
- Co? - Lynch stracił reson i nie wiedział, w jakim momencie utknął w rozmowie.
- Zaplanowała, żebyśmy zostali sami.
- I udało im się - przyznał blondyn - ale ciekawe, jak tak szybko zwiali.
Złapał mnie za rękę i pociągnął, abym szybciej szła. Skierował nas w kierunku, gdzie mieliśmy iść. Na szczęście niedaleko jest zakręt i powrót do naszego obozowiska.
- Tak, podoba się prezent - przyznałam po kilku minutach ciszy.
Rossy uśmiechnął się do mnie promiennie.
- Taką miałem nadzieję.
Spacer mnie ostro zmęczył, a do tego wcale nie miałam pomysłu, jak zacząć z nim rozmowę. On chyba też przeżywał podobną rozterkę wewnętrzną. Zanim się zorientowałam, zrealizowałam mój mały plan, potykając się.
- Ross? - powiedziałam, udając ból - chyba skręciłam kostkę.
Usiadłam na ziemi, a chłopak po chwili obok mnie.
- Pokaż - próbował podwinąć mi nogawkę, ale mu przerwałam, odpychając jego rękę.
- Nie znasz się na tym - prychnęłam - mógłbyś mnie ponieść, a tam zbadaliby mnie profesjonaliści?
Przez chwilę nie mógł się zdecydować, ale w końcu, z cichym westchnięciem, wsadził mój aparat do swojego plecaka i podniósł mnie na ręce. To mi było zdecydowanie na rękę, poza tym w końcu potrzebowałam jego bliskości. Tęsknię za nim.
Na początku prawie wyprostował ręce i niósł mnie jakby najdalej od siebie, ale w końcu przybliżył mnie do siebie, a ja mogłam poczuć jego wodę kolońską i perfumy, które królowały na nim niezmiennie od kilku lat. Wtuliłam się w niego, ale niedługo trwała nasza droga, gdy prędko doszliśmy do naszego obozowiska. Nie za szybko?
- Co się stało? - podbiegła do nas moja matka i matka Lynchów.
- Laura skręciła sobie kostkę - powiedział Ross, ale ja prędko zeskoczyłam z jego rąk.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Żartowałam. Poza tym dzięki za podwózkę - posłałam mu złośliwy uśmieszek.
- Za karę nie oddam ci aparatu - wyciągnął urządzenie szybko z plecaka i pomachał mi przed oczami.
- Ej, nie bądź wredny - rękę poniósł rękę do góry, a ja skakałam jak małpa, próbując je dostać.
Nasze rodziny i przyjaciele naigrywali się z nas, a raczej ze mnie, ale nie zamierzałam mu odpuścić. W końcu skorzystałam z radykalnego środka i skoczyłam na niego jak tygrysica, skutecznie go wywalając, a chłopak w końcu zachował się jak na inteligentnego człowieka przystało i oddał moją własność. W ramach zemsty uruchomiłam aparat i pstryknęłam mu zdjęcie z fleszem prosto w twarz. Będzie świetna pamiątka.
Wstałam i otrzepałam spodnie z niewidzialnego kurzu.
- Więc co teraz robimy?

~*~

Na dziś było zaplanowane jeszcze popłynięcie kajakami, a mama w końcu, pod moim naciskiem, zgodziła się jeszcze na grupowe pójście do wesołego miasteczka, które ustawiło się w miasteczku niedaleko.
Wolałam teraz wziąć torebkę, do której wsadziłam oczywiście aparat i potrzebne rzeczy, na przykład chusteczki, i usiadłam do kajaku razem z Ross'em. Wszystko już wcześniej rozdzielili, więc i tak nie mam wyboru. A jego obecność już nie wkurza mnie tak bardzo, jak wcześniej.
Widać było, że postarał się mnie nie irytować ze względu na to, aby reszta się dobrze bawiła, a nasze głupie sprzeczki nie zniszczyły miłego weekendu.
Nałożyliśmy tylko jeszcze kamizelki i powoli wsiadaliśmy do kajaków.
Ellington oczywiście musiał się wywalić do wody, co uwieczniłam na pierwszym zdjęciu naszej wycieczki.
Próbowaliśmy z Ross'em współpracować, poruszając zgodnie wiosłami w odpowiednią stronę, ale któreś z nas coś źle robiło, bo kręciliśmy się w kółko. Skwitowaliśmy to cichymi śmiechami. W końcu, nie wiem, jakim cudem, Ross też wywalił się do wody. Miał szczęście, że miał kamizelkę, bo zbytnio nie umie pływać. Z resztą, ja też nie. Podziwiam go trochę, bo pływać nie umie, a surfować tak i nie boi się tego. Gdy próbował wejść do środka, wywalił cały kajak razem ze mną. Miałam refleks, bo złapałam szybko torebkę i podniosłam ją do góry.
Szczerze? Wyglądaliśmy jak zmokłe kury. Wspólnymi siłami odwróciliśmy kajak i najpierw wszedł on, potem pomógł mi.
- Co wy tam tak długo robicie? - echem odbił się krzyk Rydel - nie chcę dawać sugestii, ale...
- Nie kończ! - krzyknęłam ostrzegawczo - musimy ich dogonić - zwróciłam się do blondyna.
Ogólnie wieczór minął nam bardzo miło. Szybko dogoniliśmy przyjaciół, wybawiliśmy się wszyscy razem w wesołym miasteczku (w samochodach nie było nawet jak jeździć, bo cały czas ktoś we mnie wjeżdżał!) i wróciliśmy na camping. A do tego zrobiłam mnóstwo zdjęć, które na wiele lat uwiecznią naszą przyjaźń!

****************************************

Hej! I jak? Sporo Raury :) :D
Gdybym dziś poszła do szkoły, to by nie było rozdziału. Dziękujcie mojej mamie! ♥
Proszę o dużo komentarzy :)
Następny niedługo (:




11 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział.
    Dobrze że Lau i Ross się już tak niekłócą.
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział:)
    Świetnie piszesz, mogłabym uczyć się od ciebie;)
    Czekam na szybkiego nexta i podziękuj ode mnie twojej mamie:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny! Mam nadzieję, że next pojawi się jak najszybciej bo chyba nie wytrzymam :/

    Zapraszam Cię do mnie, bardzo mi na tym zależy:
    http://raurarealstory.blogspot.com/
    http://hate-love-friendship-raura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Łohooo!
    Zajebisty rozdzialik!
    Dużo Raury!
    Dawaj next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Sweet rozdział..
    Czekam na kolejnego!

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział! Czekam na nexta i zapraszam do mnie:
    raura-hate.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział! Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest GENIALNE<3 I jeszcze Raura:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudne Raura awww . Zapraszam cię na bloga który prowadzę z Majką => https://raura-true-one-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział fantastyczny jak zawsze.
    Czekam na nexta
    <3<3<3
    Ps. Zapraszam cie do mnie
    diary-ross.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział boszki <3 tyle czułości i miłości, czekam na next

    OdpowiedzUsuń