niedziela, 20 kwietnia 2014

10. Want U Back

"Nawet się nie obejrzysz, a będą przy tobie osoby, które będziesz uważał za przyjaciół, a tak naprawdę nimi nie są" ~Laura Marano [oczywiście nie prawdziwe]

Zawsze pragnęłam mieć mnóstwo przyjaciół przy sobie. Lubiłam mieć mnóstwo towarzystwa, być w centrum zainteresowania pomimo tego, że byłam taką szarą myszką. Szukałam znajomych na siłę, aż sama straciłam tych prawdziwych i niepowtarzalnych. Nie warto otaczać się fałszywymi ludźmi, którzy ledwo będą cię akceptować tylko uważać na tych, których masz przy sobie. Szkoda tylko, że tak późno to zrozumiałam.

~*~

10 październik
(poniedziałek)

Pomijając rzeczy oczywiste i codziennie przechodzę do konkretów. Po co opowiadać o sprzeczkach z matką, szybkim śniadaniu i beznadziejnym przygotowaniu do szkoły? To normalka.
Gdy tylko weszłam za drzwi szkoły powrócił ten znienawidzony widok, zapach, smak czy co tam jeszcze sobie ludzie potrafią wymyślić. Wszystko wróciło do normy po weekendzie, ogarnęłam się po wczorajszym wieczorze. Wmawiałam sobie chwilę słabości, normalną rzecz. Wmawiaj sobie dalej, podstępny umyśle! To nie prawda. Ja nigdy niczego nie zapomniałam. Mam w pokoju zdjęcia. Schowane, ale są. Nie wszystkie schowane. Jedno nasze wspólne stoi na mojej szafce nocnej, o czym nigdy nikomu nie mówiłam. Nikt oprócz mnie i Abby nie zaglądał do mojego pokoju od wieków, więc czym mam się przejmować?
Był letni, słoneczny dzień. Rodzice, jeszcze w komplecie, mały Paul i Ryland. Nasz ogródek, Lynchowie. Grill. Po co sobie odmówić wtedy było, prawda? Ross obejmował mnie za ramię, a ja dotykałam Delly. Rocky i Riker strzelali głupie miny do obiektywu. Vanessa uśmiechała się jak wariatka. Wszyscy byli szczęśliwi.
Ale to przeszłość.
Ojciec jest w więzieniu, matka zmieniła się nie do poznania. Vanessa wyjechała i dopiero teraz wróciła. Nie przyjaźnię się z Lynchami. Ryland i Paul wyrośli. Ten drugi przeżył już swoje piekło. Jedyną rzeczą, która się nie zmieniła jest to, że mama nadal przyjaźni się z panią Stormie oraz to, że okropnie ich wszystkich kocham i za nimi tęsknię. Nienawidzenie ich jest tylko maską, zbroją. Jestem wojowniczką. Gówno prawda.
Wczoraj w nocy przytulałam do siebie to zdjęcie i płakałam w poduszkę. Jestem tylko słabą jędzą i dobrze o tym wiem. Tęsknie za dawnymi czasami.

- No hej - usłyszałam przy sobie słodki, znajomy głos.
Nawet się nie obejrzałam, a odpłynęłam na kilkanaście minut na szkolnym korytarzu. Dawne marzenia.
- Cześć Liv - posłałam przyjaciółce słaby uśmiech, z czego wyszedł pewnie grymas.
Ona już wiedziała, że coś jest nie tak.
- No co, złamasie? Jak twój samotny dzień?
- Żaden samotny. No, może trochę - mruknęłam - Vanessa wróciła.
- A powiesz mi, czemu jesteś smutna? Czuć to na kilometr. Uwierz, Lynch posyłał ci zdziwione spojrzenia.
Wzruszyłam ramionami i oparłam się o oparcie ławki. Przyjaciółka objęła mnie ramieniem.
- Tak po prostu - skłamałam od niechcenia - wstałam dziś lewą nogą.
- Patrz, bo uwierzę - Olivia uśmiechnęła się - mnie nie oszukasz. No gadaj.
Westchnęłam.
- Powiedziałam ci tylko połowę prawdy, więc zasadniczo nie skłamałam. Mam po prostu zły nastrój i tyle.
- Matka? - spytała.
- I Lynchowie. Wszystko niszczą - tupnęłam bezradna - wspomnienia powróciły. Pieprzona Vanessa!
- Ej, przykro mi, Lau. Ale tego nie zmienisz. Albo się z nimi pogodzisz, albo wspomnienia będą cię męczyć do końca życia. A tego chyba byś nie chciała. Jestem za tym pierwszym.
- Chciałabym - wyszeptałam - ale nawet jeśli przeprosiłabym go, duma nie pozwoliłaby mu na to wszystko. Znam go na wylot. A wspomnienia mnie wymęczą. Przez Vanessę prawie wpadłam pod samochód. Po prostu pięknie!
Zadzwonił dzwonek.
- Pogadamy na chemii.

~*~

Olivii, Christie, Calumowi i Leo udało się poprawić mój humor. Rozśmieszali mnie przez prawie każdą lekcję i przerwę. Wspaniali ludzie.
Christie gadała mi, jak to jej rodzice lubią się kompromitować. W połowie się z nią zgadzam. Ja wariuję z jedną matką-świruską w domu, a o niej już wspomnieć nie mogę.
Leo i Calum streszczali mi wszystkie komedie, które im przyszły do głowy.
A Olivia gadała o głupotach. Przy niej ciężko się dobrze NIE bawić.
Szłam teraz z obiema przyjaciółkami w stronę szafki. Znów straciłam uwagę nad tym, gdzie idę. I zgadniecie, na kogo wpadłam? Na gościa, który mnie prawie potrącił. Zasadniczo dziś też mnie potrącił, tyle że nie autem.
- Oho, na kogo znowu wpadam? - poleciałam oczywiście na ziemię i podniosłam głowę do góry - jakiś magnez czy co? - podał mi rękę, aby pomóc mi się podnieść.
- Może i tak - uśmiechnęłam się lekko - Laura. Laura Marano.
- A ja Luke. Luke Benward. Jak w Jamesie Bondzie.
Zachichotałam.
- Ej, przepraszam za dziś. I wczoraj - dodałam po dłuższym zastanowieniu.
- Nic się nie stało. Grunt, że jesteś cała i zdrowa.
Olivia przyglądała nam się z zainteresowaniem, które z chwili na chwilę rosło. Nagle się wcięła między nas.
- Laura, może nas przedstawisz?
Z ociąganiem spojrzałam na nią.
- Luke, to jest moja przyjaciółka Olivia. Olivia, to Luke. Gość, któremu cały czas plączę się pod nogi.
Oboje się zaśmiali, podając sobie ręce.
- A to jest Christie. Moja druga przyjaciółka.
Oni także mieli dobry kontakt. Luke postanowił odłączyć się od swoich kumpli i przejść się z nami. Po raz kolejny dzisiejszego dnia zatopiłam się w swoich przemyśleniach i nie kontaktowałam. Benward z dziewczynami prowadzili żywą rozmowę, w której nie uczestniczyłam.
- A ty co myślisz, Lau? - spytała mnie Christina.
Wyrwała mnie z przemyśleń.
- Że co? O czym...? To znaczy, jaki był temat? - pytałam bez sensu.
Przyjaciółki zachichotały.
- Rozmawialiśmy o... a nieważne. Niech Luke ci powie. My z Christie uciekamy, bo... musimy... pogadać z Leo! No właśnie, musimy z nim pogadać - palnęła Liv i zanim zdążyłam się zorientować zostałam sama z nowym znajomym.
- Miłe są twoje koleżanki - przyznał - lecz nie miałem szansy poznać ciebie.
Machnęłam ręką.
- Nie masz czego poznawać. Mam zupełnie nienormalne życie.
Szliśmy po pełnym szkolnym korytarzu.
- Co lubisz robić? - spojrzałam na niego - jakieś hobby? Olivia lubi czytać, a Christie muzykę. Dużo się o nich dowiedziałem - uśmiechnął się.
- Też to lubię.
- Ale co?
- Muzykę. Pisanie piosenek. Z resztą, to zupełnie nudne.
- Ja bardziej interesuję się aktorstwem. Ale lubię słuchać muzyki. Może kiedyś usłyszę i kupię twoją solową płytę.
Zarumieniłam się lekko.
- Mam zupełnie przeciętny głos.
- Na pewno jest zupełnie odwrotnie. Masz jakąś niską samoocenę, czego kompletnie nie rozumiem. To już moje trzecie liceum i dziewczyna, która jest na ustach całej szkoły jest zupełnym twoim przeciwieństwem. Pcha się do wszystkiego, wygląda jak prostytutka i obśmiewa tylko innych.
- Byłeś już w trzech liceach?
- Laura, z całej mojej wypowiedzi wyłapałaś tylko to? - spojrzał na mnie krzywo.
- Nie. Słyszałam wszystko.
- Więc?
- Nie jestem taka. Nie mam zamiaru ubierać się w jaskrawe, krótkie ciuchy ani rządzić innymi. Wystarczy, że moja matka jest tutaj dyrektorką, a więcej mi nie potrzeba.
- Twoja matka jest tutaj dyrektorką?
- Luke, z całej mojej wypowiedzi wyłapałeś tylko to? - zacytowałam go, na co roześmiał się.
- Być może - zrobił brewki - spotkamy się potem, okej?
Pokiwałam głową.
- Do zobaczenia.
Do swojej szafki doszłam już sama, ale po chwili przybiegły Liv i Christ.
- Już pogadałyście z Leo? - spytałam niby od niechcenia, nie patrząc na nie.
- Ależ oczywiście, skowronku - Olivia się uśmiechnęła - a teraz gadaj. Podoba ci się?
Wzięłam do ręki odpowiednie książki i trzasnęłam drzwiami od szafki.
- Nie - mruknęłam - TNMT.
- Co? - nie zrozumiała Christina.
- Totalnie nie mój typ.
- Zaczęłaś porozumiewać się skrótami?
- To nieważne - przerwała jej Holt - niby czemu?
- Wydaje się dobrym kumplem, ale nie widzę w nim swojego przyszłego męża. I tak, chyba zacznę porozumiewać się skrótami NMNP.
- Co?
Zachichotałam.
- Najdroższa moja najlepsza przyjaciółko.
- Poczekaj, nigdy nie mów nigdy - blondynka złapała mnie za ramiona - wyobraź sobie was na łące. Na randce. Tak się to zaczyna. I bum! I już masz męża! To znaczy tak to wygląda w reality show I bum! I już masz męża!
- Liv, nie ma mowy. Idźmy już na biologię.

****************************************

Brak Raury. Pojawia się Benward, pojawi się Cameron. Taka mania filmowa :D
Po prostu ich lubię i tyle!
Raury będzie sporo w trzech kolejnych rozdziałach. Przejdę od razu w rozdziale 11 do piątku i wyda się plan rodziny Lynch. Pomysł, który kiedyś podstawiła mi pod nos moja kochana Christine!
I kochana, gdzie nowe pomysły? Byłaś moją inspiracją :)

Do następnego! ♥



9 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakładka ,, Pomysły i prośby''. Czeka cie niespodzianka<3.
    Christine

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział boski ^^ Oczywiscie czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :D Wczoraj odnalazłam twojego bloga, a już go pokochałam <3 Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuuu Dove będzie *_* Uwielbiam ją :3 I też mam manię na Cloud9 XDD
    Fajny ten blog, są święta a ja na kompie i czytam opowiadanie :3 Na pewno zyskałaś czytelniczkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział!!! A te cytaty co są zawsze na początku- boskie! =D Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja chcę Raurę.
    I fajnie, że będzie Dove!
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń