sobota, 12 lipca 2014

21. Big Girls Don't Cry

Odkładanie spraw na później jest jak karta kredytowa : wielka frajda, dopóki nie dostajesz wyciągu ~Christopher Parker

Każdy wie, że nie powinno się odkładać spraw na później, ale wciąż wszyscy to robimy. Im więcej tematów od siebie odsuwasz, tym więcej się ich zbiera, a ty robisz się zestresowana i bezsilna.
Zarządzaj swoim czasem i ustalaj priorytety wśród zadań.

~*~

27 październik, czwartek

- Nie zorientowali się - mruknęła do mnie Christie, gdy siedziałyśmy w tej samej ławce na fizyce - schowałam swoje zakupy, zamknęłam okno i położyłam się na łóżku udając, że czytam książkę. Byli ze mnie dumni, że nie zrobiłam nic głupiego.
Zachichotałam i popatrzyłam na nią z uwagą.
- Masz szczęście.
- Mam dobrego brata - zawtórowała mi - gdyby Tom nie był taki dobry, nie wysłałby mi tego SMS-a i wpadłabym po uszy.
Spojrzałam na Toma, który siedział na drugim końcu sali i pisał coś w zeszycie, przypatrując się nauczycielce. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Tak, masz dobrego brata.
- Czy panny Marano i Redford chciałyby się pochwalić całej klasie, o czym rozmawiają? - usłyszałam głośny, donośny głos fizyczki.
Cała klasa zwróciła na nas swoje oczy. Nie było ani jednego wyjątku. Nawet Dove, siedząca tymczasowo z   Rossem, patrzyła to na mnie, to na Christine.
- Nie - powiedziałam krótko - nic, co miałoby resztę zainteresować.
- Rozmawiamy o fizyce - dodała prędko Christie - no wiecie, popęd, szybkość i takie podobne.
Uśmiechnęłam się, śmiejąc się z przyjaciółki.
- Zaraz dostaniecie popęd, lądując u dyrektora.
Prychnęłam jeszcze głośniejszym śmiechem, chowając twarz pomiędzy rękoma.
- Czy coś cię bawi, panno Marano? To, że twoja mama jest dyrektorką, nie upoważnia cię do ignorowania mnie.
- Nie to mnie bawi. Bawi mnie to, że straszy mnie pani moją mamą. Jeśli chce, może pani z nią porozmawiać i przy okazji zapytać, co na kolację.
Rozbawiłam prawie wszystkich obecnych, a nauczycielka spurpurowiała na twarzy.
- Dobrze, przepraszam, już się uspokajam - poprawiłam swoją bluzkę i usiadłam prosto, jak wzorowa uczennica - może pani dalej prowadzić lekcję.
Nauczycielka przymknęła oczy, wzięła głęboki oddech i znów odwróciła się ku tablicy.
Może i zachowywałam się jak źle wychowany, rozpieszczony bachor, ale mam taką wadę, że śmieję się prawie ze wszystkiego, co nawet nie jest śmieszne. Potrafię się śmiać z siebie, wad i zachowań innych. Śmieję się z tego, co innych nie bawi. A, i nie można jeszcze oglądać ze mną meczy piłkarskich! Jak zacznę komentować wszystko, co zauważę, jak zacznę się śmiać z tego, że piłkarze się faulują i cały czas lądują na tyłku, to nawet Paul, mój ukochany braciszek ma mnie dość. Nawet wkurzam tym Vanessę, która jest fanką całego tego football'u.
Zaczęłam spisywać notatkę z tablicy do zeszytu, kiedy Christine znowu mnie zaczepiła.
- Co znowu? - zachichotałam, przyglądając się pani magister.
- Nic, chciałam zobaczyć, jak zareagujesz na wiadomość, że podałam ci karteczkę z wiadomością.
Miałam ochotę ją udusić. Burzy mój spokój, aby powiedzieć mi, że za chwilkę poda mi karteczkę. Z wielkim trudem powstrzymałam się, aby nie wybuchnąć śmiechem. I tak miałam z fizyczką na pieńku, a nie chcę mieć problemu jeszcze do końca roku.
Przewróciłam teatralnie oczami i wzięłam od przyjaciółki karteczkę.

Nie wiem, o co chodzi. Czyżbyś pogodziła się z Rossem? 

Chwyciłam szybko długopis w rękę, aby odpisać natychmiastową wiadomość.

Nie kłócimy się już tyle, ile wcześniej. 

Widać było, że ta wiadomość jej nie usatysfakcjonowała. Sama też wzięła szybko ołówek i przez dłuższą chwilę coś pisała.

Tylko tyle? Coś mi się wydaje, że tu chodzi o coś więcej. Widziałam, jak cię wtedy przytulał, pocieszając. Nie chciałaś mu odgryźć ręki, to nierealne. Ps. Jakby cię to interesowało, to co chwile posyła ci ukradkowe spojrzenia. Nawet Dove już tak bardzo go nie interesuje. 

Pocieszał mnie, to fakt. Byłam zdołowana kłótnią z Calumem i tym, że uważał mnie za hipokrytkę. To źle? 

Nie no, dobrze. Ale to takie dziwne. Zawsze, kiedy o coś z nim chodziło, mówiłaś o tym od razu nam. 

Kiedy będę się z nim przyjaźnić, dam wam znać. Obiecuję. 

Chciała chyba jeszcze coś dopisać, ale przed oczami przeleciała mi ręka nauczycielki. Patrzyłam zestresowana, jak chciała chwycić i przeczytać pewnie przed całą klasą naszą rozmowę, kiedy nagle Redford prawie wyrwała jej karteczkę z ręki i wsadziła sobie w stanik. Och, dobra kryjówka. Kiedyś będę musiała tego spróbować, kiedy z Paulem albo Vanessą będziemy się kłócić o ciastko.
Fizyczka zacisnęła usta w cienką linijkę.
- Chciałam spisać, jaka była zaległa praca domowa - usprawiedliwiła się.
- Przecież byłaś od przyjścia do naszej szkoły na każdej lekcji.
Christie zarumieniła się. Widziałam to pierwszy raz i to był niecodzienny widok.
- No tak, ale... jednej nie zapisałam. Tak! - prawie wykrzyknęła ostatnie słowo - Tak, jednej nie zapisałam.
Widziałam, jak z płazem nam odpuszcza, ale przez całą lekcję patrzyła na nas. Musiałyśmy ją rozczarować, nie rozpoczęłyśmy już żadnej rozmowy.

_

Wzięłam głęboki wdech.
- Ukochany, stary zapach szkolnej piwnicy. Uwielbiam to.
Poczułam takiego wielkiego lenia, że wywaliłam się na kanapę i nie chciało mi się wstać.
- Ruszaj tyłek, kotek - popędzała mnie Olivia.
Stęknęłam, ale nie ruszyłam się ani o milimetr.
- Laura, to tylko dwie piosenki. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej znów będziesz mogła się wywalić na kanapę - powiedział Leo.
Pokręciłam niedowierzająco głową, ale w końcu wstałam.
- Zamęczycie mnie.
- Oj tam, nie przesadzaj - rzekła Redford.
Z ogromnym ociąganiem chwyciłam gitarę i przypomniałam sobie parę akordów.
- Zaczynamy? - spytałam, ziewając.
- Jasne - grupowy odwet.
Pierwsza zaczęła grać Christie z Leo, potem weszła też moja gitara. Stojący przy mikrofonie Luke z Liv zaczęli śpiewać znajomy tekst, który wałkowaliśmy już ponad tydzień. Benward, który wcześniej nie znał słów coveru, teraz znał je na pamięć.
Wsłuchiwałam się w piękny, melodyjny głos przyjaciółki. Holt śpiewała fantastycznie, jej głos mnie zadziwiał. Podobno mówiła o moim głosie tak samo, ale ja nigdy go nie lubiłam. Okej, może nie fałszowałam, ale po prostu ta barwa... nie wiem czemu, ale wszystkim się podobała, tylko nie mnie.
Już po kilku minutach sama musiałam słuchać swojego głosu, śpiewając naszą piosenkę, którą napisałam razem z Christie. Ja zaczęłam, ona skończyła i powstał hit! Oczywiście, kawałek śpiewał Luke, ale to naprawdę nie dużo, bo przez ponad dwie minuty musiałam to być ja. Próbowałam się dogadać z dziewczynami, że i drugą może śpiewać Liv, ale się uparły, że to moje dziecko i to ja muszę je zaśpiewać.
- Po tylu próbach musi nam wyjść genialnie - westchnęłam, znów kładąc się na kanapę.
- To było genialne - usłyszałam cichy, damski głos dochodzący na pewno nie z ust Christie albo Liv.
Wstałam szybko i stanęłam na równe nogi, widząc wchodzącą do pomieszczenia Dove. Czy już wszyscy wiedzą i chce im się szukać nas po 16 w szkolnej piwnicy?
Zmarszczyłam czoło.
- Ymm... Dzięki - mruknęłam - szukasz czegoś?
- Raczej kogoś - odparła blondynka - i już znalazłam. Chcę z tobą porozmawiać. Na osobności - zaznaczyła, patrząc na moich przyjaciół.
- To chyba możemy stąd na chwilę wyjść - pociągnęłam ją za ramię - a więc o co chodzi?
Długo się zbierała na odwagę, ale w końcu wypowiedziała pierwsze słowa.
- Nie wiem, czy to wiesz, ale... Ross jest na serio w tobie zakochany - powiedziała z przerwami, uważnie na mnie patrząc.
Na początku nie dotarły do mnie jej słowa. Potem stałam z szeroko otwartymi ustami. O co chodzi?
- Ale... jak... niby skąd to wiesz? Powiedział ci to?
Powiedz tak, powiedz tak! Błagałam w myślach, nawet nie wiedząc po co. Przecież go nienawidzę!
Nienawidziłaś - podpowiedziało serce.
- Nie wprost, ale... cały czas o tobie rozmawia. Dziś na fizyce podziwiał cię i gadał, jaka to jesteś odważna. Zaprosił mnie na bal i się zgodziłam, bo tak naprawdę nikogo tu nie znam, a poza tym nawet go lubię... ale jako kumpla oczywiście! Ale potem usłyszałam urywek jego rozmowy ze swoim kumplem, a poza tym to widzę... chce wzbudzić w tobie zazdrość. Powiedział, że widzi, że już go tak nienawidzisz, a nawet przyjaźnie patrzysz... tak powiedział, naprawdę! - podniosła ręce do góry w geście obrony.
W jej oczach widziałam szczerość.
- No i - kontynuowała - powiedział, że chyba naprawdę cię kocha.
Zacisnęłam mocno zęby i złapałam się za głowę, gwałtownie oddychając. Oparłam się o ścianę i zjechałam po niej, siadając. Z moich oczu, nawet nie wiem czemu, poleciały łzy.
Dziewczyna kucnęła obok mnie i dotknęła ramienia.
- Jeżeli mnie kocha, to czemu mnie wtedy zostawił? Czemu... czemu tyle czasu udawał, że mnie wielce nienawidzi? - nosiło mnie.
Bolało mnie wszystko. Nowe wieści przyniosły nowy ból, rozdrapały stare rany, a jednocześnie były takie... podnoszące na duchu. Ja też go kochałam, tego byłam pewna już dawno. Stara miłość na nowo we mnie odżyła.
- Wytłumaczył mi wszystko i opowiedział - powiedziała kojącym, ciepłym głosem, głaszcząc mnie po ramieniu - powiedział, że szczerze tego żałuje. Że naprawdę nie wie, co wtedy w niego wstąpiło. Naprawdę cię doceniał, ale bał się, że będzie wyśmiewany. Nie wiem, ale ja znam się na ludziach, a od niego biła szczerość i gorycz. Boi się, że już nigdy cię nie odzyska.
Między nami znów zapadła cisza. Przetrawiałam uzyskane słowa.
- Słuchaj... nie chcę cię dołować ani nic, ale uważam, że powinnaś wiedzieć. Ross to naprawdę szczery, miły i fajny chłopak. Rozmawiał ze mną, zaprosił na bal i jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Dużo mi o tobie opowiadał. Nie wiem, czy mi wierzysz, dlatego wszystko nagrałam - koło moich nóg położyła płytkę.
- Dlaczego to robisz?
Nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- Każdy zasługuje na szczęście. Ja już dawno straciłam swoje i teraz mam nadzieję, że uda mi się je odzyskać. Poza tym naprawdę lubię Ross'a i z jego opowiadań wynika, że ty też jesteś niezwykła i fantastyczna.
- W jaki... to znaczy... co straciłaś?
Zauważyłam, że jej ciało się napina.
- Hmm... rodziców, rodzeństwo, przyjaciół.
Nie chciałam jej dalej męczyć. Jeśli będzie chciała, sama mi wszystko powie.
- Chciałam ci to tylko przekazać - powiedziała cicho - więc do zobaczenia - wyprostowała nogi i ruszyła w stronę wyjścia.
- Dove?
- Hmm? - odwróciła się w moją stronę.
- Dziękuję ci.
Na jej ustach zagościł ciepły uśmiech.
- Porozmawiamy jutro.
Po kilku minutach także wstałam z podłogi, podniosłam płytkę i wróciłam do przyjaciół. Bez słowa podeszłam do mojej torby i wsadziłam rzecz do środka.
Nie musiałam nic mówić, a oni nie musieli pytać. Jestem pewna, że wszystko słyszeli. Akurat nie znają słów 'rozmowa na osobności'. Nim się obejrzałam, byłam w ramionach przyjaciół i szlochałam jak opętana.

_

*Rydel*

- Dalej nie rozumiem, jak mogłeś to zrobić - złapałam jego zimną dłoń między swoje i pocierałam nimi.
Chciałam choć trochę go ogrzać. I tak nic innego nie mogłam zrobić.
- Rydel - uśmiechnął się ciepło i przewrócił na bok - to nic takiego.
- Chciałabym na ciebie nawrzeszczeć, ale nie umiem - spuściłam głowę w dół - co ci strzeliło do głowy? Miałeś sprzątać w domu.
Przełknął głośno ślinę. Pewnie modlił się, aby nie dostać tego pytania, ale musiałam go w tej chwili zawieść. Dalej nie rozumiem, co on tam robił, kiedy miał być gdzieś indziej. To ja powinnam tutaj leżeć, nie on.
- Nie wiem, czy mi uwierzysz - powiedział niepewnie - po prostu... miałem takie przeczucie, że coś ci się stanie.
Podniosłam szybko na niego wzrok.
- Przeczucie? - powtórzyłam zaskoczona.
- Po prostu... taka intuicja. Wiem, że zawsze kobiety mają intuicję, a ja podobno się do nich nie zaliczam, ale coś tak czułem, że stanie się coś złego. Powiedziałem chłopakom, że muszę na chwilę wyjść i poszedłem za tobą.
- No i wylądowałeś tu, cały połamany.
Machnął na mnie ręką.
- To nic takiego.
- Wciąż to powtarzasz - powiedziałam z wyrzutem.
- A ty wciąż powtarzasz, że to ty powinnaś tu leżeć, nie ja.
- Bo to prawda! - krzyknęłam, gwałtownie wstając.
Między nami zapadła długa, niemiła cisza. Chłopak był zaskoczony i patrzył na mnie zdziwiony. Ja zmieszana usiadłam znów na krzesło i żeby odwrócić choć na chwilę od niego wzrok, spoglądałam uparcie w ścianę.
- Rydel... - westchnął głęboko - nie wiem czemu, ale chcesz zmienić to, co się już stało. Nic nie zmieni twoje zadręczanie się, a do tego będziesz nieszczęśliwa.
Chciałam mu coś złośliwego odpowiedzieć, ale w porę ugryzłam się w język. Co ja na to poradzę, że już taka jestem? Odkąd pamiętam, jestem strasznie problematyczna. Zawsze wszystko wyolbrzymiam i tylko ranię, a nie pomagam.
- W jakim sensie miałeś przeczucie? - powiedziałam cicho.
- Po prostu czułem to. Bałem się o ciebie - zrobiło mi się cieplej na sercu - jestem twoim przyjacielem i chcę, aby tak pozostało. U nas od pokoleń było powtarzane, że jakaś tam prababka była wróżką czy coś w tym sensie, ale ja jakoś w to nie wierzę. Po prostu często czuję, że coś się stanie.
Tym razem cisza była milsza. Przetrawiałam w milczeniu jego słowa, aż usłyszałam kroki na korytarzu i otwierające się drzwi.
- Dzień dobry - do środka zawitała jedna z pielęgniarek - niestety, ale czas odwiedzin się skończył. Musi pani stąd wyjść.
Spojrzałam na zegarek naścienny - faktycznie, było już lekko po 22. Z cichym stęknięciem wstałam, wzięłam swoją torebkę i bluzę, pocałowałam przyjaciela w policzek i pomachałam mu, wychodząc.
- Wpadnę jutro.
- Okej. Będę tęsknić, Delly.

**********************************************

Cześć :)
ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ MOJEJ KOCHANEJ SZANELL ♥ Kochana, nic się nie stało. Ja rozumiem :3 Też mam czasami takiego lenia xd
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba :) Czekajcie cierpliwie na next'a, a ja liczę, że będziecie komentować :3







9 komentarzy:

  1. Super rozdział :*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. HAHAH! Jestem pierwsza (Oby)
    Coś czuję, że Raura się stanie <3 *____________________*
    Bościutki rozdzialik! Kocham, wielbię i czczę!
    No i czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. O Jezu, Jezu, Jezu! To cudo dla mnie? Boże przenajświętszy chyba śnię! Dziękuję! Jest super ciekawy, długi i w ogóle sajlkdjksfskdjhj *--* chcę next'a, now! Zajebiste to! ^^

    I tak w ogóle, u mnie i Moniki, zostałaś nominowana do Liebster Blog Award :)
    Szczegóły tutaj: http://raurarealstory.blogspot.com/2014/07/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały! Ross kocha Lau? Nie wierzę! Taniec szczęścia! Czekam na next:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział zreszta jak wszytskie <3
    Nie moge doczekać się już następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ross zakochany <33333333
    http://musicforevoroflauraandross.blogspot.com/ Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział ♥ Życzę weny :) Czekam na nexta
    Zapraszam: nadzieja-jestzawsze.blogspot.com
    Pozdrawiam I niech moc będzie z Tobą ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Laura w końcu dowiedziała się, co czuje Ross. :D
    Teraz tylko czekać, aż się spotkają i wszystko wyjaśnią.
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń