niedziela, 27 lipca 2014

23. I am sailing

Nigdy nie trać nawet chwili na myślenie o kimś, kogo nie lubisz ~Dwight Eisenhower

Mądre słowa, ale ja zawsze go lubiłam. Nie, przepraszam, kochałam. Kochałam Ross'a od dziecka - najpierw jako brata, potem jak przyjaciela, a potem, najzwyczajniej w świecie, się w nim zakochałam. Uczucie to przetrwało nawet tą próbę czasu, kiedy nawzajem się krzywdziliśmy. Chciałabym o nim zapomnieć, rzucić w niego czymś i odejść, ale nie mogę. Bez niego nie ma mnie.

~*~

29 październik
sobota 

- Już mogę? - pytałam co chwilę, zniecierpliwiona.
- Chwilkę - usłyszałam jego spokojny głos.
Kurczowo trzymałam jego dłoń i bawiłam się palcami, aby go nie zgubić. Ciepło jego dłoni mnie uspokajało, ale nie na tyle, abym nie panikowała.
Okej, od początku. Z samego rana Ross wpadł do mnie do domu i powiedział, że mnie gdzieś zabiera. Dupek, rozgadał już wszystkim, że jesteśmy parą! Rydel jeszcze wczoraj wieczorem dzwoniła do mnie po tysiąc razy, piszczała jak wariatka do telefonu, a potem się rozłączała i tak w kółko. Jej to się chyba przyda jakieś specjalne leczenie. Potem na rodzinną kolację przyszli wszyscy Lynchowie. Prawie mnie zabili w ich uścisku!
A wracając. Kazał mi się szybko szykować, bo ma dla mnie niespodziankę. Kiedy brałam prysznic, siedział pod drzwiami i cały czas mnie popędzał. Miałam ochotę go zdzielić, ale ostatkiem sił się powstrzymałam.
Ubrałam się w śliczną, białą sukienkę w wzorki i proste brązowe baleriny. Vanessa zrobiła mi jeszcze kłosa i powiedziała, że jestem gotowa. Nie dali mi nawet zjeść śniadania. Coś mi się wydaje, że oni już wczoraj wszystko zaplanowali.
Na szczęście Ross postawił mi śniadanie na mieście, bo inaczej bym chyba umarła z głodu. Po zjedzeniu posiłku pociągnął mnie w stronę plaży, wciąż trzymając w uścisku moją dłoń. Już na miejscu zdjęłam buty i poczułam gorący piasek, a wtedy blondyn postanowił mi zawiązać oczy opaską. Trochę się boję, ale jednocześnie mam motylki w brzuchu i jestem zniecierpliwiona tym, co zobaczę.
Słyszałam uspokajający szum oceanu, pod stopami gorący piasek, a niedaleko ciche rozmowy. Cholera! Jeślibym tylko mogła, zdjęłabym tę opaskę i rzuciła się do ucieczki. Ross dobrze wiedział i wie, że nienawidzę niespodzianek.
- Jeszcze chwilę - uspokajał mnie - zaufaj mi - dodał czując i zapewne widząc, że się co raz bardziej denerwuję.
Westchnęłam przeciągle.
Po kilku minutach poczułam, że wchodzimy na twardy grunt.
- Uważaj, stopnie - powiedział blondyn, ale po chwili zmienił zdanie.
Zamiast pomóc mi po nich wejść, wziął mnie na ręce i zaczął wnosić na górę. Wtuliłam się w jego i wdychałam jego zapach.
Nie wiedziałam, czy mam już jakieś zwidy czy coś, ale chyba wjeżdżaliśmy gdzieś windą.
- Laura, spokojnie - usłyszałam jego głos przy moim uchu - jesteś bezpieczna i nie musisz się denerwować.
Pogłaskałam go po policzku i znowu westchnęłam. Co do tego nie miałam nic do gadania.
Gdy znów zaczął iść, po chwili postawił mnie delikatnie na ziemi i zaczął mi odplątywać z tyłu głowy materiał. Gdy ciemność zniknęła mi sprzed oczu bałam się je otworzyć. Zaciskałam je z całej siły. Czego miałam się spodziewać?
Jednak po kilku sekundach otworzyłam je z pewnym ociąganiem i byłam oczarowana. Ross stał przede mną z uroczym uśmiechem. Byliśmy na dachu jakiegoś wysokiego budynku i stąd można było widzieć plażę i ocean. Akurat teraz stałam na jakiejś trawie. Wokół było mnóstwo kwiatów, taki ogród na dachu. Po środku stał stolik, a wokoło kilka foteli, ławeczek i ogólnie miejsc do siedzenia. Z boku stało radio, a w koszyku, którego wcześniej jakoś nie zauważyłam, było jakieś jedzenie.
- Jak ci się podoba? - spytał.
Nie umiałam powiedzieć ani słowa. Stałam tam z szeroko otwartymi ustami i wciąż oglądałam wszystko dookoła. Zamiast słów rzuciłam mu się na szyję z wielkim uśmiechem. Czułam, że jego uśmiech też się powiększa.
- Kocham cię - powiedziałam i pocałowałam go w usta.
Ross od razu z gorliwością odwzajemnił mój gest. Po chwili jednak odsunął się niewiele, ale tak, aby wszystko przerwać.
- Ja też cię kocham - odpowiedział i cmoknął mnie jeszcze raz w usta - ale chcę, aby wszystko było tak, jak należy.
Odszedł ode mnie kilka kroków i włączył piosenkę w radiu. To była nasza piosenka.
To była ulubiona piosenka moich rodziców. Podobno przy niej tata oświadczył się mamie. Pokochałam od razu ją i Rod'a Stewart'a. Przeze mnie i Ross się od niej uzależnił.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
- Mogę prosić panią do tańca? - spytał szarmancko, podając mi rękę.
- Chętnie - powiedziałam i złapałam jego dłoń.
Od razu znalazłam się w jego ramionach i znów mogłam czuć jego zapach i go całego. Boże, jak ja go kocham!
- A tak z ciekawości zapytam - powiedziałam chcąc się z nim podroczyć - czemu akurat mnie tu zaprosiłeś? Dove ci się znudziła?
Od razu załapał, o co mi chodziło.
- Nie, jesteśmy przyjaciółmi. Zrozumiałem, że nic nas nie łączy, a do tego ma kilka poważnych wad.
- Panna Bez Wad ma wady? Lubisz wkręcać ludzi? - spytałam rozbawiona.
Roześmiał się.
- A kto powiedział, że nie ma wad?
- Ty - przypomniałam mu - kiedy chciałeś, żebym się wkurzyła i powtarzałeś, że powinnam się uczyć od niej być idealną. Może powinnam zacząć u niej naukę?
Pokręcił przecząco głową i wsadził mój niesforny kosmyk za ucho.
- Nie, nie sądzę.
- A może powiesz, jakie to ona ma wady?
- Po pierwsze to fakt, że mam słabość do brunetek, a oboje wiemy, że ona nią nie jest - wyszeptał cicho mi do ucha.
- Och, naprawdę? - czując jego ciepły oddech zadrżałam.
- Tak. A kolejna jej wada to ta, że niestety nie jest kimś, za kim szaleję. A wiesz, jest taka jedna - zacmokał jak znawca.
Prychnęłam śmiechem.
- Powinnam być zazdrosna?
- Czy ja wiem? - przybliżył się do mnie jeszcze bliżej, jeżeli to w ogóle było możliwe.
Poczułam jego oddech na swojej twarzy, a serce szybciej mi załomotało. Cholera, jak on na mnie działa!
Przełknęłam ślinę, zdekoncentrowana jego obecnością.
- A możesz mi ją opisać? Może ją zobaczę i złożę gratulacje, że ten świetny Ross Lynch za nią szaleje.
Pogłaskał mnie po policzku.
- Ma duże, brązowe oczy jak lemurek. Długie, brązowe włosy z rozjaśnianymi końcówkami. Ładne, prawie zawsze zarumienione policzki. Pełne usta - mówiąc te słowa przejechał mi po dolnej wardze; zadrżałam pod jego dotykiem - dwie lewe nogi, bo wiecznie na kogoś wpada albo kogoś tratuje. Często nosi trampki i ubiera się na czarno. Lubi się kłócić i droczyć, szczególnie ze mną. Jest ideałem. Jest idealnie dla mnie stworzona i chyba nigdy nie przestanę jej kochać.
- Och, szczęściara - nie spuszczałam z niego wzroku.
Uśmiechnął się szeroko.
- Chyba tak. Jak myślisz, odwzajemnia moje uczucia?
- Byłaby idiotką, gdyby nie - wyszeptałam - nawet jeśli cię jeszcze nie kocha, to po usłyszeniu tych pięknych słów, którymi ją opisałeś na bank rzuci ci się w ramiona.
- Tak myślisz? - przybliżył swoją twarz do mojej.
- Mhm - mruknęłam.
Złapał mnie za podbródek i złączył nasze usta w słodkim, romantycznym pocałunku. Głaskał mnie po policzkach, co rozpalało mnie jeszcze bardziej od środka. Ja wplątałam palce w jego włosy i nie chciałam, żeby się odsunął chociaż na centymetr. Był wokoło mnie, działał na mnie jak szampan, a jednocześnie było go za mało. Chciałam go tylko więcej i więcej.
- Może coś zjemy? - spytał, odsuwając się tylko odrobinkę.
- Okej - wydyszałam.
Złapał mnie za dłoń i pociągnął delikatnie w stronę rozłożonego koca. Po drodze wziął jeszcze koszyk i mogliśmy zaczynać naszą ucztę.
Ross wziął chyba wszystko. Od kanapek, przez owoce i warzywa, do słodkości. Z boku stały jeszcze napoje. Zachichotałam pod nosem widząc, że pobrudził się czekoladą.
Po dobrej godzinie żartowania z siebie i naszych rodzin oraz zjedzenia wszystkiego, co było (przez to przytyję chyba ze sto kilo) położyliśmy się koło siebie na kocu i patrzyliśmy w niebo. Słońce powoli zachodziło już ku zachodowi zostawiając na niebie pomarańczowe smugi.
Położyłam się na ramieniu chłopaka i wtuliłam się w niego mocno.
- Nie wierzę, że tu jesteśmy. Razem - wyszeptałam.
- To aż takie dziwne? - spojrzał na mnie pytająco.
- Nigdy bym nie podejrzewała, że będziemy razem - wyznałam - tak długo się kłóciliśmy i w ogóle. Nie wiem, co bym zrobiła bez Dove.
- Ja też nie. Dzięki niej zrozumiałem, jak bardzo cię kocham - uśmiechnął się lekko - jeszcze niedawno byłem skory nazywać cię idiotką, bez której nie umiem żyć. Uwierzysz, że specjalnie powodowałem kłótnie, aby choć na chwilę usłyszeć twój głos albo poczuć dotyk twej skóry?
Zarumieniłam się lekko.
Złożyłam na jego ustach lekki pocałunek, który oczywiście od razu odwzajemnił. Uśmiechnęłam się pod nosem i nadal kontynuowalibyśmy naszą pieszczotę, ale przerwał nam telefon Ross'a.
- Nie muszę - wyszeptał cicho.
- Musisz - powiedziałam i wstałam, rzucając w jego stronę telefonem - Rydel dzwoni, Ross. A jak coś się stało?
Westchnął cicho i wcisnął zieloną słuchawkę. Podeszłam do poręczy i wyjrzałam na miasto. Na plaży chodziło jeszcze kilka par, trochę osób jeszcze się kąpało w oceanie.
- Halo? - usłyszałam jego głos - co?! Rydel, spokojnie... słyszysz? Spokojnie!... Wszystko będzie dobrze... no dobrze, już jadę, do zobaczenia. Laura? - odwróciłam się na dźwięk swojego imienia - musimy wracać. Ryland wyszedł rano i dotąd nie wrócił, a miał wrócić jakieś dwie godziny temu. Nie odbiera telefonu. Wszyscy się martwią.
- Pomogę wam - podeszłam do niego i złapałam za rękę w stronę wyjścia.
I tak właśnie skończyła się nasza pierwsza, nieoficjalna randka.

********************

Dzień dobry, kochani :)
Nie umiem pisać o romantycznych rzeczach. Chciałam, aby wyszło romantycznie, a to tu.... jest po prostu dziwne i w ogóle.
Dobra, nie będę się nad sobą użalała.  Komentujcie :)
Do następnego, misie ♥

http://www.youtube.com/watch?v=34jZePnMQNQ

9 komentarzy:

  1. Romantycznie<3
    Wcale nie jest dziwne,jest super:)

    OdpowiedzUsuń
  2. So sweet <3 Kocham twoje rozdziały ^^ Piszesz tak bosko *______*
    Raura jest <3 Nareszcie :3 Wiedziałam, że niedługo będzie ^_^
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. A dla mnie jest romatico i nie zaprzeczaj. Ahh dziękuję za Twojego tweeta odnośnie mnie misiu, kocham Cię z całego mojego serduszka kochana! ♥
    Awww Raura, tak długo na to czekałam iii.....jest! *-*
    Czekam na następny ;3 ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyszło ci genialnie! I nie mów, że nie umiesz pisać takich rzeczy:) Wyszło ci jak zwykle niesamowicie:) Czekam na next!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wcale nie jest dziwnie! Oni są po prostu specyficzni i ty to dobrze ujęłaś :)
    Rozdział zarąbisty!!!
    Dawaj szybko next kochana!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja cię chyba trzepne przez internet
    Jak nie umiesz jak umiesz!
    Rozdział sweetaśny
    Czekam na nexta ♥
    Zapraszam na mojego nowego bloga:
    http://lifeofraura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!KOCHAM TEN ROZDZIAŁ!!!!
    PS. To ja! Twoja stara kochana Christine Izzy! Tylko zmieniłam nazwę bloggera i zdjęcie. Zapraszam do mnie.
    diary-ross.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny :) zapraszam do mnie : http://innahistoriarossailaury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Bosz... przepiękny rozdział!
    Jak ty to pięknie i romantycznie opisałaś.
    Taki delikatny rozdzialik. Ubóstwiam takie!I jeszcze ta piosenka... <33333
    Dlategoż postanowiłam, iż cb też pomęczę ... a co się będę xD
    Gratuluję! :D Zostałaś nominowana do LBA! Pytania znajdziesz tutaj: http://story-of-two-amazing-people.blogspot.com/p/blog-page.html

    OdpowiedzUsuń